Bloober Team zebrał z zakończonej w lutym emisji akcji ponad 10 mln zł. Większość papierów trafiła do inwestorów instytucjonalnych, a w transzy dla drobnych inwestorów redukcja zapisów wyniosła 72,5 proc. – Pieniądze przeznaczymy głównie na produkcję nowych gier. W pierwszym kwartale planujemy premierę gry „Brawl”, w drugim – „Scopophobii”, a potem – „Blind’n’Bluff”, spółki córki iFun4all. Jeszcze w tym roku chcemy też osiągać przychody z „Medium”, choć całość tej produkcji wejdzie na rynek dopiero w 2016 r. – zapowiada prezes i współzałożyciel Bloober Team Piotr Babieno.
Z „Medium” spółka wiąże największe oczekiwania. Babieno zapowiada, że gra wyróżni się innowacyjnością. – Ten rok powinien być dla nas czasem zbierania plonów działań z poprzednich lat. Do tego planujemy przenosiny z rynku NewConnect na GPW – podsumowuje prezes, który w 2015 r. spodziewa się poprawy wyników firmy. W 2014 r. jej przychody wzrosły o 118 proc. do 6,1 mln zł, a zysk netto wyniósł 1,4 mln zł. Wszystkie produkcje, nad którymi teraz pracuje spółka, mają kosztować 12–15 mln zł.
Zainteresowanie taką formą rozrywki rozwinęło się u niego dość wcześnie, a jej pierwszym przejawem była fascynacja automatami do gry, która nasilała się w czasie wakacji spędzanych nad morzem z rodzicami. Profesjonalnie z branżą związał się jednak znacznie później. Ten krok poprzedziły studia na wydziale budownictwa, w czasie których rozpoczął pracę w krakowskim dziale „Gazety Wyborczej”. Pisał o wszystkim – od polityki po wydarzenia w mieście. Z grami na dobre związał się po spotkaniu z Piotrem Bielatowiczem, z którym w 2008 r. założył Bloober Team.
– Pomysł wyrósł z naszych rozmów o grach, fabułach i scenariuszach. Doszliśmy do wniosku, że fajnie byłoby połączyć te elementy, a przy okazji przekuć je w biznes – wspomina. Spółka zatrudnia obecnie ponad 50 osób. Prezes mówi, że przy naborze nie zwraca uwagi na wykształcenie, ale doświadczenie i umiejętności. Babieno twierdzi, że zależy mu na budowaniu zespołu potrafiącego działać niesztampowo, bo choć firma specjalizuje się w horrorach i thrillerach, to są one oparte na nastroju i innowacyjnej fabule. – Chcemy przekazać bardziej złożone treści, skłonić graczy do refleksji. Takie będą nasze tegoroczne premiery. Nie zdradzę szczegółów, ale tropem może być np. „Scopophobia”, która nazwę wzięła od stanu psychicznego oznaczającego lęk przed byciem obserwowanym – zapowiada.
Reklama
Pieniądze na rozwój Bloober uzyskał od funduszu zalążkowego Satus i na początku produkował gry na zlecenie innych firm. Pierwszymi produkcjami, które firmował własną nazwą, były „A-man”, który miał premierę w 2012 r., oraz „Basement Crawl” z 2014 r. Ta druga gra miała być dużym krokiem w historii firmy. Podczas premiery nie zadziałała jednak funkcja multiplayer, czyli gry online dla kilku osób. Wbrew zwyczajowi Bloober nie wypuścił tzw. patcha (poprawki do gry), ale obiecał, że wypuści nową wersję, opartą na tym samym pomyśle. Gracze, którzy zawiedli się na pierwowzorze, otrzymają „Brawl” za darmo.
– Ten ruch został bardzo dobrze przyjęty – wspomina Babieno i zapewnia, że przy kolejnych premierach takich wpadek już nie będzie, bo teraz firma kontroluje produkcję od początku do końca. – To była świetna lekcja na własnych błędach. Teraz wiem, że gdyby z propozycją inwestycji przyszedł do mnie ktoś, kto odnosił same sukcesy, na pewno bym się na to nie zdecydował – dodaje. Fatalna premiera „Basement Crawl” nie zniechęciła też inwestorów. Wskazuje na to kurs Bloobera, który w tym roku wzrósł o ponad 70 proc., przebijając poziom 30 zł za akcję. Spółka jest teraz wyceniana na 41 mln zł.