We wspólnej puli znajdzie się na początku 21 miliardów euro. Bruksela liczyła na to, że państwa członkowskie będą następnie bezpośrednio wpłacać środki do funduszu, by zwiększyć jego możliwości. Za takim rozwiązaniem opowiadała się też Polska. Ministrowie opowiedzieli się jednak ostatecznie za finansowaniem konkretnych projektów za pomocą banków rozwojowych.

Minister finansów Mateusz Szczurek dzisiejszy kompromis przyjął z umiarkowanym optymizmem: "Nie ma czegoś takiego jak stuprocentowe zadowolenie z jakiegokolwiek kompromisu, ale niewątpliwie dziś został zamknięty pewien etap. Czas najwyższy, aby firmy i samorządy poważnie myślały i przedstawiały projekty inwestycyjne" - powiedział minister.

Włochy, Niemcy, Hiszpania i Francja już ogłosiły ile będą w stanie dołożyć do funduszu za pośrednictwem swoich banków rozwojowych. Polska na razie nie spieszy się z deklaracją.

Reklama

>> Czytaj też: EBC włączył kroplówkę, a euro dostało zawału

"Nie ma tak dużego pośpiechu o tyle, że prace nad finalnym kształtem będą jeszcze trwały w Parlamencie Europejskim, znacznie ważniejsza i pilniejsza w obecnej sytuacji jest lista polskich projektów inwestycyjnych" - dodał minister. Jak podkreślił, taką listę można bowiem realizować zarówno z mechanizmów europejskich czy czysto polskich.

Uzgodnione dziś stanowisko państw członkowskich jest podstawą do negocjacji nad kształtem funduszu z Parlamentem Europejskim. Nowy instrument ma ruszyć w połowie tego roku.