Potrzeba zakupu pocisków manewrujących to nic nowego dla osób zainteresowanych obronnością - uważa Jędrzej Graf z serwisu Defence24.

Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział w radiowej Jedynce, że jego resort zapytał Amerykanów o możliwość kupna pocisków typu Tomahawk. Podobne pytania kierowane są do różnych państw.

Sprawa została nagłośniona przez media i wypowiedzi ministra, ale kwestia wyposażenia nowych okrętów podwodnych w taką broń nie jest nowa - mówi Jędrzej Graf. Poważnie traktowane są oferty Francuzów, Szwedów i Niemców. Na ich okrętach można stosować pociski manewrujące. Ekspert zwraca jednak uwagę, że rakiety Tomahawk nie są obecnie zintegrowane z żadnym z okrętów proponowanych Polsce.

Nasz kraj szuka różnych rozwiązań, ale od zakupu nowej broni do jej zastosowania może minąć sporo czasu. Tymczasem Polska chce wyposażyć się w okręty w dość szybkim tempie. Będzie więc trudno uzyskać zgodę na zakup samych pocisków, a potem dopiero je dostosowywać - mówi Jędrzej Graf

Reklama

Jak powiedział minister Siemoniak - sprawa wyposażenia okrętów podwodnych w tego typu broń była rozważana długo. Decyzja zapadła w zeszłym roku. Zapytania w tej sprawie kierowane są do wszystkich potencjalnych partnerów, w tym Amerykanów.

>>> Czytaj też: Konflikt wojskowy z Rosją wchodzi w grę? Zobacz, na co szykują się Stany Zjednoczone

Potrzebujemy pocisków manewrujących

Pociski dalekiego zasięgu są nam potrzebne, ale ich typ powinien zostać określony w toku negocjacji - uważa Tomasz Badowski, szef Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi.

Tomahawki to broń dalekiego zasięgu o walorach odstraszających - mówi ekspert. Jej celem jest punktowe rażenie celów istotnych dla operacji bojowych daleko za linią frontu. Są wykorzystywane na okrętach podwodnych i nawodnych, a ich zakup rozważany jest w związku z projektem Wojska Polskiego o kryptonimie Orka. Chodzi o nową broń, odstraszającą przeciwnika. Tomasz Badowski zwraca uwagę, że nie zdecydowano jeszcze, na pokładzie jakich jednostek miałaby być przenoszona.