Za naszą zachodnią granicą działa się dzisiaj historia. Niemiecki DAX z impetem pokonał psychologiczną barierę 12 000 pkt. i wyznaczył nowe, nigdy nie widziane wcześniej, rekordy. Również za oceanem handel nieco się ożywił, a przyczyną ku temu mogła być kolejna porcja słabszych danych. Tym razem chodziło o produkcję przemysłową, która chociaż wzrosła, to słabiej od prognoz i do tego głównie z uwagi na niskie temperatury, zmuszające przedsiębiorstwa użyteczności publicznej do wytężonej pracy. Samo przetwórstwo przemysłowe się skurczyło i to trzeci miesiąc z rzędu, czyli podobnie do sprzedaży detalicznej zanotowano najdłuższą negatywną serię od 2009 roku. Tego typu informacje lekko obniżają oczekiwania na jastrzębi wydźwięk nadchodzącego komunikatu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku. To z kolei osłabia nieco dolara i przez tak dobrze znany z minionego tygodnia kanał rynku walutowego umacnia Wall Street, która stała się nadzwyczaj wyczulona na zbyt silną walutę amerykańską.

Słabszy dolar w pewnym sensie powinien wspierać również GPW, gdyż ta wciąż zaliczana jest do segmentu rynków wschodzących, który czerpie korzyść na zwyżce kursu eurodolara. W pewnym sensie dzisiejszego popołudnia było to widoczne, gdyż wcześniejsze śladowe zwyżki powiększyły się do 0,3%. Nie towarzyszył temu jednak większy obrót, który ostatecznie zamkną się symboliczną kwotą 650 mln zł. Niewielkie zmiany i aktywność w dniu, kiedy niemiecki DAX zyskiwał ponad 2% dość jaskrawo pokazywały brak większego zainteresowania akcjami krajowych blue chipów. Pewnym małym pozytywnym wyjątkiem była zwyżka walorów największego krajowego banku o ponad 1,5%, po tym jak pochwalił się on lepszymi od oczekiwań wynikami.

W przypadku zdecydowanie ciekawszego ostatnimi czasu segmentu małych i średnich spółek obserwowaliśmy kontynuację płaskiej korekty po wcześniejszy dynamicznych wzrostach. Krajowe maluchy nie chcą zbytnio zniżkować na wartości, co jest objawem siły tego segmentu i jego lepszych perspektyw w relacji do wciąż słabych dużych spółek.