We wszystkich regionach Rosji zostały podniesione flagi Krymu i Sewastopola. Ulicami wielu miast przejdą marsze poparcia dla Władimira Putina i jego polityki "jednoczenia historycznych ziem rosyjskich".

Uroczysty koncert rocznicowy zaplanowano także w Moskwie, obok murów Kremla. Na scenie ozdobionej transparentem z napisem "Jesteśmy razem" oprócz artystów ma się również pojawić prezydent Rosji.

Nie wszyscy Rosjanie jednak będą świętować aneksję Krymu. Wiele osób potępia rosyjską agresję na Ukrainę i ostrzega przed konsekwencjami takich działań. Tymczasem, niedawno opublikowane sondaże opinii publicznej wskazują, że poziom poparcia społecznego dla Władimira Putina przekroczył już 88 procent.

Reklama

>>> Czytaj też: Ukraina pełna szpiegów. Kijów nie radzi sobie z rosyjskim wywiadem

Krym rok po aneksji

Zdaniem ukraińskich ekspertów, władze w Kijowie robią zbyt mało, aby Krym znów stał się częścią Ukrainy. Bohdan Petrenko z Instytutu Badania Ekstremizmu podkreśla, że o Krymie mówi się na Ukrainie coraz mniej, ponieważ dominuje temat wojny w Zagłębiu Donieckim. Władze nie mają żadnej strategii powrotu półwyspu pod kontrolę Kijowa.

Ekonomista i przesiedleniec z Krymu Jurij Smelianski dodaje, że dotąd - mimo licznych zapowiedzi - nie ma instytucji państwowej, która zajmowałaby się półwyspem. W Rosji na trzeci dzień po aneksji utworzono Ministerstwo do Spraw Krymu. Na Ukrainie po roku w odpowiedzi na te działania nic nie zrobiono.

Eksperci podkreślają, że dużą rolę odgrywa tutaj społeczeństwo obywatelskie, w tym przesiedleńcy z Krymu. To od niego zależy, co będzie robić władza.