W Pekinie milion osób żyje w podziemnych schronach. Są to najczęściej przyjezdni, których nie stać na wynajęcie mieszkania na powierzchni.

W 21 milionowej stolicy milion osób egzystuje codziennie w komórkach bez światła i wentylacji - pisze "Gazeta Wyborcza". Mają możliwość skorzystania ze wspólnej toalety oraz odpłatnej łaźni publicznej.

Należą do nich najczęściej młodzi, którzy uwierzyli, że w stolicy czeka ich wielka kariera. Są przedstawicielami wielu zawodów: kelnerzy, początkujący aktorzy czy styliści, akwizytorzy, kucharze.

Ceny mieszkań w Pekinie kosztuje fortunę. Ludzie zamieszkują więc dawne przeciwatomowe schrony z lat 60. i piwnice przerobione na hotele. "Powierzchniowy" Pekin nie ma o ich istnieniu pojęcia. Pytani na ulicach mieszkańcy nie wiedzą nawet, kto tam może przebywać.

Pekin ma program mieszkań socjalnych, ale nie obejmuje on przybyszów z innych miast. W Chinach obowiązuje system książeczek rodzinnych, które wiążą przywileje socjalne z miejscem urodzenia. "Szczurowi" z prowincji od stolicy nic się nie należy. Więcej w "Gazecie Wyborczej".

Reklama