Umacniający się od początku roku dolar może stanowić zagrożenie dla krajów rozwijających się. Ich waluty często mają do tego dość własnych problemów, czego najlepszym przykładem jest turecka lira, która między styczniem i marcem straciła w stosunku do dolara 13 proc.

Perturbacje liry pogłębiają naciski sposobiącego się do kolejnych wyborów prezydenta Recepa Tayyip Erdoğana.

Turecka lira przechodzi ostatnio trudne momenty, ulegając dynamicznej deprecjacji w stosunku do dolara. Gwałtowny spadek wartości tej waluty rozpoczął się dokładnie 16 stycznia, kiedy Centralny Bank Republiki Turcji, pod presją prezydenta Recepa Tayyip Erdoğana, dokonał cięcia stóp procentowych. Rynki potraktowały tę decyzję jako ograniczenie niezależności banku centralnego, co przekłada się na wzrost ryzyka politycznego, więc jest bodźcem do wycofania kapitału z kraju. Gdy w lutym stopy procentowe znowu zostały obniżone, było już jasne, że decyzje władz monetarnych nie są do końca suwerenne i nastawione na obniżanie stóp, więc można było bez obaw zajmować krótkie pozycje na lirze, co tylko przyspieszyło spadek jej wartości.
W szaleństwie metoda

Można zadać pytanie, skąd wzięły się takie naciski ze strony prezydenta Erdoğana w sytuacji, kiedy lira tak bardzo traci na wartości, a inflacja wynosi 7,55 proc. (luty 2015 r.) i jest znacznie powyżej celu inflacyjnego ustalonego na poziomie 5 proc. Prezydent Erdoğan twierdzi, że to wysokie stopy procentowe są główną przyczyną i obniżenie kosztu kredytu ją obniży, podczas gdy powszechnie przyjęte teorie ekonomiczne wskazują, że jest zupełnie na odwrót.

>>> Polecamy: Turecki cud gospodarczy to już historia. Kraj pogrążyli politycy

Reklama

Tego typu wypowiedzi mogą wydawać się śmieszne, ale zdają się odwracać uwagę od prawdziwych intencji prezydenta, czyli zaplanowanych na 7 czerwca wyborów parlamentarnych. Erdoğan liczy, że jego rządząca krajem od 13 lat Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) zdobędzie wystarczającą większość, by zmienić konstytucję Turcji i umocnić jego urząd oraz zaspokoić autorytarne ambicje. Wzrost popytu wywołany wzmożoną akcją kredytową może być w osiągnięciu tego celu bardzo pomocny.

Kolejnym czynnikiem świadczącym na niekorzyść liry jest wysoki poziom zadłużenia tureckich przedsiębiorstw, szczególnie banków, w dolarze. Od 2009 roku tureccy pożyczkodawcy chętnie korzystali z taniego kredytu wykreowanego dzięki luzowaniu ilościowemu amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Na początku 2015 roku banki miały po stronie pasywów zapisane zobowiązania na około 137 mld dolarów, z czego większość o okresie zapadalności krótszym niż 12 miesięcy. Pod koniec ubiegłego roku rozpoczęło się stopniowe spłacanie tych długów, w obawie przed podniesieniem stóp procentowych przez FED. Proces ten przybierał na sile, wraz z osłabianiem liry, co tylko zapewniało dodatkową jej podaż na rynku.

Tureckiej gospodarce wzmocnienie dolara może znacznie zaszkodzić. Ponad połowa długu tureckich korporacji jest denominowana w dolarach. Każde osłabienie liry powoduje wzrost kosztów obsługi tego zadłużenia, co może doprowadzić do utraty wypłacalności przez niektóre firmy. Na dodatek, Turcja od 2003 roku notuje nieprzerwanie deficyt na rachunku obrotów bieżących, który co prawda w ostatnich latach spada dzięki niskim cenom ropy naftowej i gazu ziemnego, ale nadal wynosi aż 4,6 proc. PKB (II kwartał 2014). Oznacza to, że kraj ten znacznie więcej importuje, niż eksportuje. Deprecjacja waluty powoduje wzrost cen dóbr importowych, co przekłada się na wzrost inflacji. Deficyt w bilansie handlowym do tej pory równoważony był napływem inwestycji zagranicznych, jednak te w obliczu rosnącego ryzyka politycznego stają się coraz bardziej niepewne – szczególnie jeśli zostanie podniesiona stopa procentowa przez amerykańską Rezerwę Federalną, co już zostało przez jej prezes Janet Yellen.

Historia lubi się powtarzać

W Turcji wciąż żywe są wspomnienia kryzysu politycznego z lat 2000-2001, a w obecnej sytuacji można doszukać się wielu analogii do tamtego okresu. W latach 90. Turcja była krajem dynamicznie rozwijającym się. By sfinansować wzrost gospodarczy, rząd emitował wysoko oprocentowane obligacje, chętnie kupowane przez sektor bankowy, finansujący je pożyczkami denominowanymi w dolarach.

W listopadzie 2000 roku doszło do załamania, w wyniku kryzysu politycznego i wywołanego nim odpływu zagranicznego kapitału wyschnął rynek międzybankowy. By zachować płynność i nadal regulować swoje dolarowe zobowiązania, banki zaczęły masowo wyprzedawać obligacje skarbowe windując ich rentowności. Upadek niewielkiego Demirbank rozpoczął panikę. Bank centralny chroniąc swoje rezerwy walutowe wstrzymał zaopatrywanie instytucji finansowych w dewizy, przez co wiele z nich upadło. Dług publiczny wzrósł z około 38 proc. PKB w roku 2000 do 74 proc. PKB w roku 2001. Tylko dzięki pożyczce międzynarodowego Funduszu Walutowego udało się uniknąć bankructwa. Wynikiem kryzysu było kompletne przewrócenie sceny politycznej, na czym skorzystała mało znana wówczas partia AKP, która wygrała wybory w 2002 roku i rządzi Turcją do dnia dzisiejszego.

Także dzisiaj banki są silnie zadłużone w dolarach i są w posiadaniu ponad 47 proc. tureckiego długu publicznego. Osłabienie liry może zachwiać stabilnością systemu bankowego i finansów publicznych. Między styczniowym i marcowym spotkaniem odpowiednika tureckiej Rady Polityki Pieniężnej (16 stycznia – 17 marca) lira osłabiła się o prawie 13 proc. W tym samym czasie rentowność tureckich 10-letnich obligacji skarbowych wzrosła o 121 punktów bazowych osiągając poziom 8,37 proc.

>>> Czytaj też: Turcja - oto najbardziej perspektywiczny rynek nieruchomości w Europie

Ile potrwa ulga

W tej sytuacji Erdoğan nie mógł już dłużej ignorować problemu słabnącej liry. 12 marca odbyło się dwugodzinne spotkanie prezydenta z prezesem banku centralnego Erdemem Başçı. W wydanym tego dnia oświadczeniu podkreślono niezależność banku centralnego, czego dowieść miało wstrzymanie kilka dni później cięć stóp procentowych, które pozostały na poziomie z lutego, oraz zapowiedź przeznaczenia 1,5 mld dolarów na interwencje na rynku walutowym.

Rynki odetchnęły z ulgą. Lira w ciągu tygodnia po posiedzeniu umocniła się o 3 proc., a rentowność obligacji spadła poniżej 8 proc. Wydaje się więc, że niezależność Centralnego Banku Republiki Turcji została obroniona, a kryzys został zażegnany. Nie wiadomo jednak na jak długo, bowiem powszechnie wiadomo, że prezydent Erdoğan najchętniej widziałby Bank Centralny posłusznie spełniający wszystkie jego polecenia. A wizja ta nie jest aż tak nierealna, jeżeli w nadchodzących wyborach AKP rzeczywiście uzyska większość pozwalającą na zmianę konstytucji.

Autor jest studentem SGH, obecnie studiuje na Uniwersytecie Marmara w Stambule.