Ukrainie trzeba pomagać, kluczowa jest jednak odpowiedź na pytanie, w jaki sposób - mówi radca generalny w MON, Agnieszka Magdziak-Miszewska. Rok po wybuchu konfliktu w Donbasie wciąż trwa debata, czy Polska powinna wesprzeć wojsko sąsiada, a jeśli tak - to na jakich warunkach.

Pomoc powinna być efektywna, dlatego należy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to czas na długofalowe myślenie czy nie, i co zmieni doraźna pomoc - mówi Magdziak-Miszewska.

W jej opinii, samodzielne wysyłanie broni przez Polskę, jeśli nie robiła by tego wspólnie z innymi krajami NATO, nic by nie zmieniło. Dlatego też trzeba zadawać pytanie w co inwestować, czy nie lepiej leczyć i szkolić, a jeśli coś wysyłać to może lepiej wyposażenie zapewniające bezpieczeństwo czy łączność, a nie broń - mówi Magdziak-Miszewska.

Dodaje, że Polska już przeszkoliła dziewięciuset ukraińskich oficerów. Przekazanie Ukrainie przez Litwę broni strzeleckiej pozwala teraz Kremlowi potwierdzać tezę, że Wilno kieruje się uprzedzeniami i stereotypami, i także takie wariantu trzeba analizować. Sytuacja wymaga dogłębnej analizy i tym teraz zajmuje się resort: podjęcie się ryzyka wymaga odpowiedzenia sobie na pytania jakie będą tego koszty, jak również jakie mogą być koszty zaniechania takich działań - mówi Magdziak-Miszewska.

Konflikt rozpoczął się na początku kwietnia minionego roku. Kolejne rozmowy o charakterze pokojowym nie doprowadziły dotąd do rozwiązania patowej sytuacji.

Reklama