Słynny serwis Pobieraczek oszukujący użytkowników to przedszkole, teraz metody naciągania stają się wyrafinowane. E-oszuści uważnie czytają i interpretują wszelkie badania dowodzące stosunkowo niskich umiejętności polskich internautów. To stąd – mimo ostrzeżeń – nadal wielu ludzi nabiera się na serwisy żądające opłat, ukryte sprytnie regulaminy z cennikiem czy „łańcuszki szczęścia” w serwisach społecznościowych.

Światełko ostrzegawcze powinno się nam włączać zawsze, gdy coś jest bajecznie tanie. Jeszcze długo świat online będzie rajem dla oszustów, którzy chętnie sięgną do naszych kieszeni. Jak z kieszonkowcami, którzy działają w tłumie, tak oni wietrzą łatwy zysk wszędzie tam, gdzie internautów przyciąga nadzwyczajna oferta. Bo to oni tworzą „tłum”, czyli taką „wyjątkową” ofertę, a potem liczą zyski i naiwnych. Nie da się za wiele z tym zrobić, bo jeśli jakaś metoda naciągania zostanie wyeliminowana, zaraz pojawi się nowa, jeszcze perfidniejsza. A takie serwisy są często zarejestrowane za granicą i odzyskanie pieniędzy jest nierealne.

Co pozostaje internautom? Nie wierzyć w okazje, omijać serwisy transakcyjne, w których nie sposób znaleźć regulaminu, opuszczać strony żądające od nas dziwnych danych, preautoryzacji i wszelkich płatności w sposób daleko odbiegający od logiki.

>>> Polecamy: Koniec głodu mieszkań i popytu na kredyty hipoteczne. Co dalej z rynkiem?

Reklama