Największe firmy budowlane, grupują się w konsorcja z producentami konstrukcji stalowych i opracowują własne technologie odbudowy przeprawy. Ale przywrócenie ruchu na moście Łazienkowskim w tym roku może być bardzo trudne – dowiedział się Forsal.pl.

Poznaliśmy kulisy wyboru wykonawcy jednej z najruchliwszych przepraw w Polsce. Do pożaru mostu Łazienkowskiego doszło 14 lutego. Po ugaszeniu ognia, które nastąpiło dopiero po 12 godzinach, specjaliści uznali, że konstrukcja mostu nie nadaje się do remontu, lecz wymaga odbudowy. Warszawa stanęła w obliczu paraliżu komunikacyjnego.

- Trwają procedury mające wyłonić wykonawcę mostu Łazienkowskiego. Założenie jest takie, że przeprawa będzie przejezdna pod koniec tego roku – zapowiada Adam Sobieraj, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.

Ten termin jest szalony

- Termin jest wariacki. Żeby udostępnić ruch w listopadzie, trzeba by wpuścić wykonawcę na teren budowy już w kwietniu. A wcale się na to nie zanosi – taką opinię usłyszeliśmy wśród wykonawców.

Reklama

Przedstawiciele branży niechętnie wypowiadają się pod nazwiskiem, bo obawiają się wykluczenia z procedury wyboru wykonawcy. Ta odbywa się nie w drodze przetargu nieograniczonego, ale negocjacji bez ogłoszenia.

Oficjalne wypowiedzi ratusza są takie, że wykonawca powinien zostać wybrany przed Wielkanocą. Ale negocjacje z wykonawcami wciąż trwają. Wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz ujawnił w ubiegłym tygodniu, że z 18 firm, z którymi podjęto rozmowy, zostało „około sześciu”. Według naszych ustaleń, rozmowy toczą się z Budimeksem, Bilfingerem, Mostami Łódź, Warbudem, Skanską i Strabagiem. Inwestor tych informacji nie potwierdza.

Przy wyborze firmy decydujący będzie nie tylko termin odbudowy przeprawy, ale także cena za roboty. Wykonawca będzie musiał wylegitymować się doświadczeniem w pracach mostowych o dużej skali. Kluczowa będzie też zdolność do dostarczenia w ciągu trzech miesięcy na teren budowy 5 tys. ton konstrukcji stalowej.

- Tak naprawdę kluczowy jest pozyskanie do konsorcjum wykonawczego albo jako podwykonawców producentów konstrukcji stalowych, którzy będą w stanie sprostać zadaniu o tej skali. Taką pozycję na rynku mają np. gdyński Vistal, Intercor z Zawiercia, Mostostal Chojnice, Konstalex z Radomska i Huta Pokój z Rudy Śląskiej – usłyszeliśmy w branży.

Jak będzie wyglądała odbudowa mostu? Wynajęty przez miasto Transprojekt Warszawa zakłada, że demontaż starego mostu potrwa do półtora miesiąca. Potem powinno nastąpić nasuwanie z obu brzegów konstrukcji stalowej na tymczasowe podpory w nurcie rzeki.

Według naszych ustaleń, wykonawcy opracowują własne koncepcje. Pojawił się np. pomysł, żeby wykorzystać istniejący, spalony most jako tor dla nowej przeprawy, która zostałaby umieszczona na siłownikach bezpośrednio nad nią. Dopiero wtedy stara przeprawa byłaby cięta na kawałki i demontowana na zacumowane pod spodem barki. Po jej usunięciu stara zostałaby opuszczona na miejsce docelowe.

Według stołecznego ratusza, odbudowa mostu Łazienkowskiego będzie kosztowała 110 mln zł. Ustalenia między prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz a premier Ewą Kopacz są takie, że 55 mln zostanie przeznaczonych z budżetu Warszawy, a resztę dołoży rząd.

Co miasto weźmie na siebie

Zakończenie zasadniczej części budowy w tym roku będzie w interesie wykonawcy, bo przedłużenie inwestycji o kolejny sezon oznaczałoby wzrost wydatków i stwarzało ryzyko, że ten nie zmieści się w kosztach. Ale wykonawcy chcieliby, żeby dla przyspieszenia procedur to miasto wzięło na siebie kwestie uzgodnień z gestorami mediów, np. spółkami wodociągowymi, ciepłowniczymi i telekomunikacyjnymi. Na to się nie zanosi, bo publiczny inwestor woli z reguły, żeby to ryzyko wziął na siebie wykonawca.

- Przejezdność musi być zapewniona do końca roku. Odbudowę sieci przesyłowych i pomostów technicznych przewidujemy dopiero w r. 2016 – odpowiada ZDM.

Jak się dowiedzieliśmy, termin może stać się nierealny, np. jeśli latem wystąpi niski stanu Wisły i w związku z tym barki nie będą w stanie dopłynąć na miejsce. Zagrożeniem dla sprawnej realizacji mogą być też protesty. Bo odrzuceni wykonawcy mogą iść do Krajowej Izby Odwoławczej.

Władze Warszawy miały szansę oddać zlecenie z wolnej ręki w ramach tzw. procedury katastrofy. Kiedy pod koniec lutego wiceprezydent Jarosław Jóźwiak zasugerował to w TVN24, od razu pojawiły się pomruki z branży budowlanej, że wykonawca powinien zostać wybrany według bardziej przejrzystych kryteriów. Ostatecznie ratusz z trybu wolnej ręki się wycofał.

Procedury dodatkowo wydłuży fakt, że urzędnicy będą musieli pochylić się nad społecznymi projektami, np. propozycją puszczenia mostem tramwaju albo wybudowania dodatkowego pasa kosztem chodnika. I stanie się tak, mimo że wiadomo, że skazane są z góry na niepowodzenie, bo każda taka zmiana wymagałaby zmian projektowych i uzyskiwania nowych, czasochłonnych zezwoleń.

Ratusz jest zdeterminowany jedynie, żeby w ramach odbudowy dodać na moście ścieżkę rowerową. Jak to zrobić? Zapadła decyzja, że ta znajdzie się pod płytą przeprawy, na poziomie pomostu technicznego. Powstanie już w przyszłym roku, czyli już po otwarciu mostu dla kierowców.

Przed pożarem mostem Łazienkowski jeździło ponad 100 tys. pojazdów na dobę.

>>> Polecamy: Wojna paraliżuje biznes. Firmy uciekają z ukraińskiego Mariupola