Wzrost znaczenia Chin rozpoczął się od reform gospodarczych przeprowadzonych przez Denga Xiaopinga, które zakończyły okres stagnacji, pozostały po czasach panowania Mao Zedonga. Od tego czasu Chiny rosną w zawrotnym tempie ponad 9 proc. rocznie. Rząd Państwa Środka koncentrował się w tym czasie na kwestiach gospodarczych, nie wykazując wielkiego zaangażowania na polu geopolitycznym.

Z kolei globalna dominacja USA po rozpadzie Związku Radzieckiego nie podlegała żadnej dyskusji. Jej apogeum przypadło na okres prezydentury Billa Clintona. Zdarzenia z 11 wrześnie 2001 i zamach na WTC sprawił, że to terroryzm stał się centrum zainteresowań światowego hegemona. Zyskały na tym Chiny i Rosja, które miały więcej swobody na budowanie swojego znaczenia – pisze Marek Kułakowski z Warsaw Enterprise Institute.

Sytuację znacząco zmienił dopiero kryzys finansowy z 2008 roku, który najpierw dotknął USA, a następnie przelał się na Europę. Stary Kontynent obciążony wysokimi wydatkami socjalnymi pogrążył się w kryzysie zadłużenia. Polityka zaciskania pasa sprawiła, że kraje Europy Południowej zwróciły się w stronę partii populistycznych.

Chociaż Chiny stworzyły bardzo mocną bazę gospodarczą, ich azjatycka sytuacja geopolityczna nie jest jednak dobra. Kluczowe dla bezpieczeństwa (zwłaszcza energetycznego) obszary mórz południowochińskiego oraz wschodniochińskiego nie znajdują się pod kontrolą Chin. Marynarka wojenna państwa środka jest zbyt słaba, by postawić się US Navy, tym bardziej, że jej wojska wspierane są przez Japonię i Filipiny. Wszystkie państwa południowo-wschodniej Azji solidarnie pilnują strategicznych posunięć Chin, pamiętając o autorytarnych, niepodzielnych rządach Państwa Środka w tym regionie świata w przeszłości - analizuje w regionie Warsaw Enterprise Institute.

Reklama

Inaczej układ sił w okolicach zachodniego Pacyfiku ocenia jednak Jacek Bartosiak, ekspert ds. wojskowości i członek Rady Narodowego Centrum Studiów Strategicznych (NCSS). - Przykładem zmiany stosunku sił pomiędzy oboma krajami jest sytuacja na Morzu Południowochińskim, gdzie Chińczycy mają szansę pokonać US Navy korzystając z asymetrycznych przewag "własnego podwórka".

Chiny muszą w najbliższym czasie zmierzyć się z dwoma najważniejszymi wyzwaniami geopolitycznymi. Pierwszym z nich jest uzyskanie swobodnego dostępu do wodnych szlaków handlowych, biegnących przy wschodnim wybrzeżu, czyli ekonomicznym centrum. Drugim jest zdobycie przewagi nad konkurentami w regionie, co jest trudne, chociażby ze względu na sieć powiązań handlowych. W celu odrzucenia rywali od wschodniego wybrzeża Chiny realizują poprzez program rozbudowy floty marskiej. Poza tym rozwijają przeciwpowietrzne i przeciwrakietowe systemy obronne oraz integrują wojskowe i informatyczne systemy. Wszystkie te działania wymuszają na USA zwiększenie gotowości do reagowania na lokalne konflikty w Azji i mobilizują do wzmocnienia sojuszników – zauważa ekspert NCSS. W tle pozostaje jeszcze kwestia szybko rosnące potęgi Indii, z którymi Chiny również są w terytorialnym sporze.

Z Rosją bez USA

Państwo Środka liczy, że uwaga USA dalej będzie rozproszona na różne części globalnej geopolitycznej układanki. Obama przymierza się jednak do tzw. rebalansowania polityki zagranicznej, co wymusza delikatna sytuacja w Azji. Zmiana geopolitycznej strategii oznacza, że USA będą wycofywały się z Europy i Bliskiego Wschodu – zauważa Kułakowski. Wiele wskazuje na to, że w kontekście potencjalnego zagrożenia ze strony Moskwy, Polska i kraje nadbałtyckie nie powinny liczyć na duże zaangażowanie wojskowe Janksesów.

Dla bezpieczeństwa Europy i zachowania status quo, czyli światowej dominacji liberalnych demokracji (Zachodu) kluczowa będzie postawa Rosji. Czy w dłuższej perspektywie zdecyduje się na sojusz z Chinami? Jeżeli tak, Europa będzie musiała stawić czoła Putinowi, a USA połączonym siłom dwóch niedemokratycznych potęg. Dla Polski najlepszym scenariuszem byłoby natężenie antagonistycznej relacji Moskwy i Waszyngtonu, która zmusiłby Obamę do zwiększenia znaczenia Warszawy, która stałaby się bazą działań USA w Europie Wschodniej.

Wiele wskazuje jednak na to, że Rosja będzie miała stosunkowo małe geopolityczne znaczenie dla USA. Duże zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w Azji powinno odciągnąć uwagę tego kraju od Moskwy. - Rosja póki co nie jest postrzegana przez Pentagon jako poważne zagrożenie i nie znajduje się na liście priorytetów – mówi Bartosiak. O skupieniu Obamy na Pacyfiku świadczy zapowiedź alokacji 60 proc. sił powietrznych oraz morskich USA na obszarze Oceanu Spokojnego.

USA utrzymają dużą przewagę nad Chinami, jeżeli nie utracą panowania na morzach. Ostateczna rozgrywka będzie prowadzona przez Stany Zjednoczone w specyficzny sposób. Idealne położenie geograficzne sprawi, że będą prowadziły konflikty z dala od własnych granic, narażając przy tym państwa sojusznicze, głównie Japonię. Kraj Kwitnące Wiśni już dziś przeprowadza program remilitaryzacji na dużą skalę. Mówi się o zmianie konstytucji w obszarze polityki bezpieczeństwa. Pacyfistyczna Japonia to już odległa przeszłość.

Modelowym scenariuszem dla Pentagonu byłoby założenie pierścienia wokół Chin, to znaczy pozyskania poparcia Indii i Rosji – wynika z analiz Warsaw Enterprise Institute. Czy to jest jednak realne? O ile Indie zdają się ideologicznie ciążyć w kierunku zachodnim, to Rosja zmierza zdecydowanie w przeciwną stronę.