Silny „zielony” oznacza jednocześnie wzrost konkurencyjności strefy euro i Japonii. Korzystają też Indie, które teraz mniej płacą za import surowców energetycznych.

„Umocnienie dolara segreguje gospodarki na świecie na wygranych i przegranych” – mówi Peter Hooper, główny ekonomista Deutsche Bank Securities z Nowego Jorku i były członek Rezerwy Federalnej.

Obliczany przez Bloomberga Dollar Index, który monitoruje zachowanie amerykańskiej waluty względem sześciu głównych walut świata, od maja 2014 roku wzrósł o 25 proc.

Umocnienie dolara będzie jednym z najważniejszych tematów rozmów podczas organizowanego w tym tygodniu w Waszyngtonie szczytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Szefowa MFW Christine Lagarde w zeszłym tygodniu stwierdziła, że ruchy dolara mogą stać się potencjalnym źródłem napięć w globalnej gospodarce.

Reklama

>>> Czytaj też: Pekin rozegrał USA i Europę jak dzieci. Czy Zachód ma szanse wobec rosnącej potęgi Chin?

Przetasowania w portfelach inwestorów

Inwestorzy już teraz próbują dostosować swoje portfele do nowych warunków rynkowych. Indeks Euro Stoxx 50, grupujący 50 największych przedsiębiorstw z państw strefy euro, zyskał już w tym roku 21 proc. Inwestorzy kupują akcje spółek licząc na ożywienie w gospodarce regionu. Wśród wielkich koncernów, które chcą zarobić na mocnym dolarze, jest m.in. Airbus czy L’Oreal.

Dla porównania indeks Standard & Poor’s 500 wyraźnie hamuje. W tym samym czasie zyskał zaledwie 2,1 proc. Ponad 40 proc. przychodów firm zgrupowanych w indeksie pochodzi ze sprzedaży za granicą. Spółki takie jak Tiffany & Co. już ostrzegają, że silna waluta ograniczy ich przychody.

Polityka banków centralnych

Do mocnego dolara próbują tez dostosować się władze monetarne. Członkowie Fed dyskutują o pierwszej od 2006 roku podwyżce stóp procentowych w USA. Tymczasem EBC i Bank Japonii starają się na razie przymykać oko na zachowanie dolara - mają nadzieje, że ich lokalne taniejące waluty okażą się paliwem, które wskrzesi zanikającą inflację. Słabsze euro i jen pomagają utrzymywać luźną politykę monetarną, napędzają popyt inwestorów zagranicznych i ceny importu. Z kolei bank centralny w Indiach już dwa razy w tym roku obniżył stopy procentowe.

Zdaniem ekonomistów, mocny dolar ma generalnie pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy na świecie. „W idealnym świecie, gospodarki które przejawiają trendy dezinflacyjne – szczególnie duże, rozwinięte rynki, wyeksportowałyby do USA wystarczająco dużo deflacji, by ustabilizować oczekiwania inflacyjne i prawdopodobnie także wzrost gospodarczy” – uważa Manoj Pradhan, główny ekonomista w Morgan Stanley z Londynu. „To pozwoliłoby Stanom Zjednoczonym rozpocząć proces podnoszenia stóp procentowych” – dodaje.

Dwa poprzednie okresy wzrostu siły dolara – w pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku i w drugiej połowie 90. – spowodowały jednak wyraźne zakłócenia w gospodarce.

>>> Czytaj też: Szczurek: Gwałtowne umocnienie waluty jest niebezpieczne. Może zagrozić PKB

Protekcjonizm handlowy

W 1985 roku USA, Francja, Niemcy Zachodnie, Japonia i Wielka Brytania podpisały tzw. porozumienie Plaza Accord, w ramach którego zdecydowano się na interwencję na rynkach walutowych w celu osłabienia dolara względem innych walut. Silna amerykańska waluta doprowadziła wówczas do wybuchu protekcjonizmu handlowego w Ameryce.

W późnych latach 90. umacniający się dolar stał się jedną z przyczyn światowego kryzysu finansowego, który spustoszył gospodarki Tajlandii, Korei Południowej, Rosji i Brazylii.

Choć tym razem, aprecjacja „zielonego” nie jest aż tak duża, również ma ogromny wpływ na sytuację gospodarczą na świecie. Z szacunków analityków Deutsche Banku wynika, że umocnienie dolara jest już na tyle silne, by obniżyć wzrost gospodarczy w USA o 0,75 pkt proc. rocznie w ciągu najbliższych kilku lat. Wszystko za sprawą osłabionego eksportu.

Ekonomiści z Peterson Institute for International Economics prognozują, że PKB Stanów Zjednoczonych wzrośnie o 2,7 proc. 2015 roku i o 2,4 proc. w 2016 roku. Jeszcze w październiku przewidywali, że wzrost ten będzie o 0,25 pkt proc. wyższy.

Tanie euro może tymczasem zwiększyć wzrost gospodarczy w strefie euro o 0,3 pkt proc. w tym roku i o 0,5 pkt proc. w następnym – wynika z wyliczeń Deutsche Banku.

Zwycięzcy i przegrani

“Mocny dolar przyniesie spore zniszczenia” – uważa Peter Hooper z Deutsche Banku. Jego zdaniem, Fed będzie zmuszony podnosić stopy procentowe znacznie wolniej, niż przewidywano.

Zdaniem ekonomistów Citigroup, ze względu na wielkość obrotów handlowych i stopień wrażliwości eksportu na wahania kursów walutowych, państwami, które najwięcej zyskają na umocnieniu dolara będą Finlandia, Irlandia, Niemcy i Holandia.

Michael Saunders, główny ekonomista Citigroup, podniósł prognozę wzrostu PKB całej strefy euro w tym roku do 1,5 proc. z 1,1 proc. W 2014 roku gospodarka strefy euro powiększyła się o 0,9 proc.

Z raportu Deutsche Banku wynika, że mocny dolar może przyczynić się też do zwiększenia wzrostu gospodarczego Japonii o 0,2 pkt proc. w ciągu 2 lat.

W znacznie gorszej sytuacji znajdują się gospodarki wschodzące, które wcześniej skarżyły się, ze słaby dolar napędzał kapitał spekulacyjny na ich rynki. Teraz silna amerykańska waluta obniża ceny surowców wyrażone w dolarach i zwiększa ciężar zadłużenia zaciągniętego w tej samej walucie. Mocny dolar może też ograniczyć przepływy kapitałowe konieczne do ograniczania deficytu na rachunku obrotów bieżących, a w konsekwencji doprowadzić do wzrostu stóp procentowych.

Ciężar zadłużenia

“Powtórka z kryzysu z lat 1998-99 jest mało prawdopodobna, jednak pewnie regiony są szczególnie podatne na zagrożenia” – mówi Adam Slater, starszy ekonomista z Oxford Economics. Jego zdaniem, na skutek mocnego dolara, rynki wschodzące będą się w tym roku rozwijać najwolniej od 2009 roku.

Wśród krajów najbardziej narażonych na negatywne konsekwencje silnego dolara ekonomista wymienia Malezję, Chile, Turcję i Wenezuelę. Tuż za nimi plasują się Brazylia, RPA i Węgry.

Indie i Chiny będą sobie radzić nieco lepiej – są bowiem importerami netto surowców, a ich wskaźnik zadłużenia nie odbiega znacząco od historycznych średnich.

Chiny wciąż pozostają azjatyckim liderem we wzroście eksportu i nie wpływa na to nawet umacniający się juan. Władze Państwa Środka dążą do przestawienia gospodarki na konsumpcję, zamiast na inwestycje. Jednocześnie chcą uczynić z juana walutę globalną i dodać ją do koszyka walut rezerwowych uznawanych przez MFW. Ekonomiści twierdzą jednak, mocny juan też prędzej czy później odbije się na wzroście gospodarczym Chin.

„To na pewno będzie cios. Krótkoterminowe efekty nie są aż tak oczywiste, ponieważ nadwyżka handlowa Chin pozostaje wysoka, jednak w rzeczywistości konkurencyjność gospodarki ucierpi” – mówi Shen Jianguang, główny ekonomista Mizuho Securities Asia z Hongkongu.

Umocnienie dolara odgrywa “redystrybucyjną rolę” jeśli chodzi o globalny wzrost gospodarczy – uważa Charles Collyns, ekonomista Instytutu Finansów Międzynarodowych w Waszyngtonie. „To powoduje pewne turbulencje i niepewność, ale generalnie jest pozytywnym zjawiskiem” – mówi.

>>> Czytaj też: To już zmierzch rynków wschodzących? Drogi dolar obnaża słabości krajów rozwijających się