Łagodna polityka monetarna, o połowę niższe ceny ropy naftowej i taniejące waluty w wielu regionach świata – wszystkie te czynniki teoretycznie powinny być gotową receptą na dynamiczny wzrost gospodarczy. Rzeczywistość okazuje się jednak inna.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował we wtorek prognozy wzrostu gospodarczego na świecie, z których wynika, że globalny wzrost PKB wyniesie w tym roku 3,5 proc. Jeszcze rok temu, zanim ceny ropy zanurkowały, dolar się umocnił, a EBC rozpoczął program luzowania ilościowego, MFW przewidywał, że wzrost gospodarczy sięgnie 3,9 proc.

“Gdybyśmy 15 lat temu powiedzieli komuś, jak dziś będą wyglądać poziomy stóp procentowych i ceny ropy uznałby, że boom gospodarczy jest pewny. Ale boomu nie ma” – mówi Michala Marcussen, ekonomistka Societe Generale z Londynu.

Czynniki, które napędzały wzrost gospodarczy w przeszłości, nie są już dziś tak silne, jak kiedyś – twierdzi ekonomistka. Według niej, bodźce ze strony niskich stóp procentowych, cen surowców energetycznych i kursów walutowych oddziałują dziś na gospodarkę tylko w połowie tak, jak spodziewali się kiedyś ekonomiści.

>>> Czytaj też: To koniec spowolnienia gospodarczego w Polsce?

Reklama

Dlaczego więc dawne silniki gospodarcze nie rozpędzają już gospodarek? Odpowiedź tkwi w mieszance zmian strukturalnych i prawnych, które zaszły na świecie od czasu kryzysu finansowego z lat 2008-2009.

Korzyści z niższych kosztów finansowania są zapewne niwelowane przez konieczność redukowania zadłużenia, niechęć banków do pożyczania pieniędzy i ostrzejsze wymogi prawne związane z zaciąganiem zobowiązań.

Jeśli chodzi o ropę naftową, zwiększona efektywność energetyczna zaprzecza niektórym korzyściom płynącym z niższych kosztów. Osłabione waluty – tak jak ma to miejsce w przypadku Japonii – również mogą dostarczać gospodarce mniej pozytywnych impulsów, ponieważ eksporterzy zatrzymują zyski, zamiast angażować się wojny cenowe.

Znaczenie mają też bardziej fundamentalne czynniki. Starzenie się społeczeństw oznacza, że przyszli emeryci muszą więcej oszczędzać. Do tego Chiny wciąż wysyłają w świat deflację – uważa Marcussen.

Porażka teorii ekonomistów, którym nie udało się przewidzieć zmian zachodzących na świecie, tłumaczy dlaczego prognozy gospodarcze tak często są błędne – twierdzi Stephen King, ekonomista HSBC Holdings. King przyznaje, że od 2000 roku analitycy zawyżali wzrost gospodarczy USA co najmniej kilkanaście razy, a zaniżali – zaledwie trzy razy. Podobne, choć nie tak wyraźne różnice można zauważyć w przypadku Japonii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. “Dlaczego ludzie tworzą takie prognozy rok za rokiem i nie zauważają, że dane stale są coraz słabsze?” – zastanawia się ekonomista HSBC.

“Globalna gospodarka wciąż wykazuje więcej oznak stagnacji niż boomu i czy przegrzania razem wziętych” – mówi Ed Yardeni, szefowa firmy analitycznej Yardeni Research.

>>> Czytaj tez: Państwo żywi, konsumenci płacą. Tak wygląda polski wolny rynek?