Duża część unijnych pieniędzy została wyrzucona w błoto. Niestety, duża część zostanie wyrzucona także w kolejnych latach.

Nie chodzi nawet o niepotrzebne aquaparki, których po wybudowaniu gminy nie są w stanie utrzymać, ani o filharmonie czy opery ku pożytkowi Janków Muzykantów. Poważniejszym problemem było i jest np. finansowanie szkoleń, choćby z zasad przygotowania dobrego szkolenia albo z zarządzania czasem i różnorodnością. Podobnie bezzwrotne wsparcie dla zakładających firmy należy uznać za dziwaczną lekcję kapitalizmu. Program Kapitał Ludzki pochłonął w minionej unijnej perspektywie ponad 50 mld zł. Jaki jest i będzie przez długie lata zwrot z tego, nomen omen, kapitału? Wiemy, przykładowo, jak zarządzać czasem albo komunikować się interpersonalnie oraz niewerbalnie. Wiemy, jak prowadzić biznes za darowane pieniądze, przynajmniej dopóki się nie skończą. Ale czy tak się buduje nowoczesny przemysł, świetne usługi, trwały dobrobyt?

Oczywiście, wpompowanie dodatkowych środków do gospodarczego obiegu zawsze wzmaga popyt i inwestycje. Jednak ani UE, ani rządowi nie chodziło chyba o zwykłą „stymulację fiskalną”, bo kiedy się ona skończy – a kiedyś musi – będzie bardzo duży kłopot. To truizm, ale pieniądze powinny być lokowane tak, aby pracowały jak najdłużej, zapewniając rozwój także wtedy, gdy ich dopływ zostanie ograniczony lub odcięty. Generalnie darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Dają, to należy brać. Oby się jednak nie okazało za jakiś czas, że zamiast wyścigowego wierzchowca lub konia pociągowego mamy starą, chorą szkapę lub jej truchło.