W opinii Kowala, brakuje już tylko przypieczętowania sytuacji wypowiedzią znaczącego polityka, który wygłosiłby mowę, że mamy nową żelazną kurtynę. Nie ma wątpliwości co do tego, że nowa kurtyna już zapadła, pytanie tylko po której jej stronie znalazła się Ukraina - mówi komentator. Dodaje też, że same relacje międzynarodowe nabierają zimnowojennego charakteru, co oznacza zamrożenie rozwoju wielu państw i społeczeństw pomiędzy Rosją, a Unią Europejską. Jednocześnie sytuacja zdaje się dawać większe poczucie bezpieczeństwa, ponieważ hamuje i kontroluje pewien chaos, który ostatnio się pojawił - uważa Kowal. Były sekretarz stanu przestrzega przed odwoływaniem się do bezpośrednich analogii z zimną wojną, ponieważ analogie zwykle zawodzą. W jego opinii widać jednak elementy zimnowojennego porządku: zarysowanie przez NATO i UE granicy, za którą Rosjanie się już nie mogą posuwać, wątpliwości co do Ukrainy i natężenie zbrojeń na granicy pomiędzy Unią a Rosją.

Jak twierdzi gazeta "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", dostęp do linii z Moskwą mają dowódca sił NATO w Europie i przewodniczący komitetu wojskowego Paktu. System jest sprawny i regularnie testowany, a cała operacja zakwalifikowana została jako tajna.

>>> Polecamy: Wojsko, budżet i geopolityka. Kto dzisiaj wygrałby wojnę światową?

Posądzanie o rusofobizm to rosyjski cep na Polaków

Reklama

Dopóki w Rosji będzie rządzić wojenna propaganda, tak długo Polakom będzie przypisywany rusofobizm - uważa Paweł Kowal, były sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Dziennikarze stacji Rossija1 twierdzą, że w Polsce masowo niszczone są pomniki czerwonoarmistów, a przedstawiciele władz tolerują ten proceder.

Paweł Kowal mówi, że Rosjanie mogą mieć na każdy z narodów środkowoeuropejskich przygotowany - jak to ujmuje - jakiś cep. W jego opinii w przypadku Polski jest to oskarżanie o rusofobizm, i póki w Rosji rządzi wojenna propaganda raczej się to nie zmieni.

W opinii byłego wiceministra Rosjanie starają się w ten sposób osłabić pozycję Polski w Unii Europejskiej przed decyzją o ewentualnym przedłużeniu sankcji wobec Rosji. Nie jest to jednak według Kowala jedyny cel podobnych przekazów w mediach: chodzi o utrwalanie stereotypów o Polsce wśród naszych partnerów na Zachodzie, wpływanie na polską scenę polityczną, na której politycy ulegają rosyjskiej narracji, a także przekonanie samych Rosjan, że ich kraj jest otoczony wrogami.

Jak wynikało z jednego z głównych wydań wiadomości stacji Rossija 1 - w Polsce „władze wypowiedziały wojnę pomnikom czerwonoarmistów”. Rossija1 przypomniała, że w Pieniężnie chcą rozebrać pomnik radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego. W relacji nie wspomniano, że dowodził on akcją likwidacji struktur AK na Wileńszczyźnie.

„Czerwony telefon” łagodzi napięcie

To dobrze, że mamy do czynienia z działaniami, które mogą łagodzić napięcie - uważa Piotr Kościński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Według doniesień niemieckiej prasy, NATO i Rosja reaktywowały 'czerwony telefon', łączący Kreml z wojskowym dowództwem Sojuszu.

W opinii Kościńskiego, może budzić niepokój myśl, że taki telefon mógłby być potrzebny, ale jednocześnie oznacza to że wciąż pewna współpraca pomiędzy Rosją a NATO istnieje. To dobrze, że można złagodzić istniejące napięcie, ponieważ do niebezpiecznych incydentów może dochodzić także w pokojowych czasach. W mniej pokojowych czasach dzisiejszych, gdy rosyjskie samoloty zbliżają się do samolotów cywilnych czy NATO-wskich jest zagrożenie że ktoś może w pewnym momencie zacząć strzelać - dodaje Kościński.

Ekspert unika jednak komentując sytuację bezpośredniego odwoływania się do zimnej wojny: to inny rodzaj sporu i konfliktu, i choć ma on pewne zbieżności napięciem z minionego wieku, to jest to nowa sytuacja z nowymi problemami, trzeba więc także inaczej do niej podchodzić niż miało to miejsce kiedyś.

Jak twierdzi gazeta "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", dostęp do linii z Moskwą mają dowódca sił NATO w Europie i przewodniczący komitetu wojskowego Paktu. System jest sprawny i regularnie testowany, a cała operacja zakwalifikowana została jako tajna.

Negatywne komentarze nasilają się przed 9 maja

Negatywne komentarze w rosyjskich mediach na temat Polski nasilają się, bo zbliża się 9 maja, czyli obchody Dnia Zwycięstwa - uważa Piotr Kościński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Według ostatnich doniesień
dziennikarzy stacji Rossija1, w naszym kraju "masowo niszczone są pomniki czerwonoarmistów, a przedstawiciele władz tolerują ten proceder".

To kolejny ruch o charakterze propagandowym, w dodatku wprowadzający w błąd - uważa Piotr Kościński: w rosyjskich mediach regularnie pojawiają się głosy oburzenia że Polacy chcą przesunąć lub zlikwidować pomniki czerwonoarmistów, a obecne nasilenie takich komentarzy wynika z bliskości 9-tego maja.

W opinii analityka, dla Rosjan obchody Dnia Zwycięstwa to dobra okazja, by odwoływać się do tego tematu: to okazja do pokazania, że Polacy nie stali po stronie walczących z faszyzmem, a raczej po stronie faszystów. Podobna
narracja pojawia się w kontekście wydarzeń na Ukrainie - dodaje Kościński. Jak wynikało z jednego z głównych wydań wiadomości stacji telewizyjnej Rossija 1, w Polsce "władze wypowiedziały wojnę pomnikom czerwonoarmistów".

Rossija1 przypomniała, że w Pieniężnie na Warmii chcą rozebrać pomnik radzieckiego generała Iwana Czerniachowskiego. W relacji nie wspomniano jednak, że dowodził on akcją likwidacji struktur Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.

>>> Czytaj też: Nie chciała ich Rosja, ale chce cała Europa Wschodnia. Polskie jabłka zdobywają nowe rynki