Tegoroczne wydatki na reklamę kandydatów mogą być najmniejsze od 2000 r. Lepiej przeznaczyć pieniądze na ważniejsze dla partii zmagania parlamentarne.
Wszystko wskazuje na to, że podobnie jak pięć lat temu najwięcej wyda komitet Bronisława Komorowskiego. W poprzednich wyborach ówczesny marszałek Sejmu miał do dyspozycji 15,4 mln zł. Prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz twierdził, że w tym roku kwota będzie wyraźnie niższa. – Prezydent ma mniej czasu na kampanię, bo będzie musiał sporą jego część poświęcić obowiązkom głowy państwa. Kampania będzie tańsza – oceniał Nałęcz. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że budżet nieco przekroczy 10 mln zł. Sztab nie chce podać, ile wydał w pierwszej turze.
Podobnie sztab Andrzeja Dudy. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji sztab kandydata wydał do tej pory od 5 do 8 mln zł. W poprzedniej kampanii budżet Jarosława Kaczyńskiego wyniósł 14,6 mln zł. Skromniejszymi funduszami niż partyjni poprzednicy operowali też pozostali kandydaci. Trzeci na liście wydatków jest kandydat PSL Adam Jarubas z kwotą 1,4 mln zł. To tylko nieco więcej niż 1/3 funduszy Waldemara Pawlaka z poprzedniej kampanii. Jeszcze mniej – ok. 1 mln, kosztowała „cicha kampania” kandydatki SLD Magdaleny Ogórek (sztab Grzegorza Napieralskiego wydał 3,2 mln zł). O tym, że jej budżet będzie skromny, sztabowcy informowali na starcie wyścigu o głosy.
Choć sondaże od początku nie dawały dużych szans na sukces ani Jarubasowi, ani Ogórek, to uwagę przykuwa wielka dysproporcja pomiędzy liderami zestawienia i resztą kandydatów. W opinii dr Anny Materskiej-Sosnowskiej, politolożki z Uniwersytetu Warszawskiego, te różnice to duży problem. – Warto by przejść na system francuski, według którego kandydaci mogliby prezentować swoje programy tylko w mediach publicznych. To wyrównałoby szanse – tłumaczy. Dodaje jednak, że w przypadku PSL i SLD kwoty przekraczające milion złotych i tak można uznać za wyższe, niż oczekiwano. – Te ugrupowania nie wystawiły liderów, tylko osoby z drugiego szeregu. Podobnie było w przypadku Andrzeja Dudy.

>>> Polecamy: Polska gospodarka może jeszcze zaskoczyć. PKB nabierze rozpędu

Reklama

Duże dysproporcje

Start Jarosława Kaczyńskiego wiązałby się pewnie z większymi nakładami – wyjaśnia Materska-Sosnowska. Listę z budżetami poniżej miliona złotych otwiera Janusz Palikot. – Do dziś nasze wydatki oscylują w okolicach 900 tys. zł – mówił DGP w czwartek Michał Kabaciński, szef sztabu wyborczego Palikota. Tańsza była kampania europosła Janusza Korwin-Mikkego, którego komitet wyborczy zebrał 630 tys. zł. Polityk postawił przy tym na transparentność finansów i na swojej stronie internetowej uruchomił zakładkę ze statystykami dotyczącymi wpłat. Na bieżąco można było podglądać ich liczbę i aktualny stan konta.
Pomimo dużej aktywności jeszcze mniej (412 tys. zł) uzbierał Paweł Kukiz. Według Anny Materskiej-Sosnowskiej przyczyną niskokosztowej kampanii w jego przypadku może być korzystanie z nowoczesnych kanałów informacji. – Dzisiejszy stan techniki daje ogromne możliwości, ale część kandydatów wciąż tego nie wykorzystuje. Rośnie znaczenie mediów społecznościowych, z których korzystanie jest darmowe lub częściowo odpłatne, ale nawet wtedy znacznie tańsze niż spoty telewizyjne czy radiowe – twierdzi politolożka. Ostatnie miejsce na liście wydatków wśród kandydatów, którzy odpowiedzieli na nasze zapytanie, zajmuje Jacek Wilk z Kongresu Nowej Prawicy. W jego przypadku budżet prawdopodobnie nie przekroczy 100 tys. zł (na początku maja było to 76 tys. zł). Komitety wyborcze Mariana Kowalskiego i Grzegorza Brauna nie przesłały odpowiedzi na nasze pytania, a sztab Pawła Tanajno odmówił udzielenia informacji na temat kosztów kampanii.
Brak znanych twarzy na listach to jednak niejedyny powód oszczędności. Bartłomiej Biskup, politolog i ekspert od marketingu politycznego, tłumaczy, że najważniejszym czynnikiem cięcia kosztów są przygotowania do jesiennych wyborów parlamentarnych. – Tam partie zaangażują 100 proc. swoich możliwości finansowych. Nie będzie mowy o wyliczeniach i kompromisach, tym bardziej że kolejne ważne wybory odbędą się dopiero w 2018 r. – tłumaczy Biskup.
Koszty kampanii nie przekładają się wprost na wyniki wyborcze. W 2000 r. Andrzej Olechowski pomimo 2 mln zł budżetu zdystansował Mariana Krzaklewskiego (10,7 mln zł) i przegrał jedynie z Aleksandrem Kwaśniewskim (11,8 mln zł). Pięć lat później z funduszami nieco przekraczającymi 3 mln zł trzecie miejsce w pierwszej turze osiągnął Andrzej Lepper (15,1 proc. głosów), przegrywając jedynie z Lechem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem, których komitety wydały na kampanię kolejno 13,5 i 14,3 mln zł. ©

>>> Czytaj też: Ile wydajemy na kancelarię prezydenta?