To pierwsza reforma ukraińskich władz, którą zwykli Ukraińcy mogą odczuć w codziennym życiu. 1900 ochotników wybranych spośród 33 tys. chętnych szkoli się właśnie w Kijowie, by od czerwca założyć mundury podobne do amerykańskich i zastąpić skorumpowaną do szpiku kości i znienawidzoną drogówkę (DAI). Nowa służba patrolowa na początek powstanie w Kijowie, latem w Dniepropetrowsku, we Lwowie i w Odessie, a następnie – w reszcie kraju.

„Droga jest otwarta dla wszystkich – wojskowych i milicjantów, studentów i specjalistów z dyplomami. Najważniejsza jest pryncypialność. Zdawajcie testy, przyjmujcie nowe zasady, zmieniajcie priorytety. Uśmiechajcie się. Otrzymujcie wysokie zarobki zgodne z poziomem odpowiedzialności. Będziemy razem zmieniać kraj” – pisał na Facebooku szef MSW Arsen Awakow, gdy w grudniu 2014 r. zapowiadał start reformy.

Zmiany są pilotowane przez Ekaterine Zghuladze, zastępcę Awakowa, jedną z wielu współpracowników dawnego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego, którzy dostali ukraiński paszport i objęli ważne stanowiska w ukraińskiej administracji. Podstawowe ryzyko dotyczy reakcji dotychczasowych kadr MSW, niechętnych zmianom systemu, który pozwalał im czerpać ogromne zyski z łapówek. – Pozostały silne tradycje korupcyjne. Oni sądzą, że mają rację, ponieważ inaczej nie umieją – mówił w niedawnym wywiadzie dla DGP Mustafa Najjem, poseł prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki.

>>> Czytaj też: Ofensywa rosyjskiej waluty. Rubel kolonizuje wschodnią Ukrainę

Reklama

Zghuladze, która w 2006 r. jako 27-latka została wiceszefową MSW w swojej ojczyźnie (jest też synową francuskiego filozofa André Glucksmanna), nieco złagodziła gruzińską wersję reformy policji drogowej. W Gruzji najpierw rozwiązano drogówkę, a następnie przyuczano do zawodu nowych ludzi. Na Ukrainie nie zdecydowano się na okres przejściowy bez milicji drogowej. Dotychczasowych funkcjonariuszy – przynajmniej oficjalnie – czeka emerytura albo zwolnienie z pracy, chyba że zdołają przejść procedurę konkursową od nowa. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że część funkcjonariuszy jest stopniowo przenoszona do innych pionów milicji.

Dotychczas pracownicy DAI, która już na poziomie skrótu nazwy jasno wskazywała na główne źródła zarobkowania, zarabiali najwyżej 2900 hrywien miesięcznie (510 zł). Co więcej, drobne remonty radiowozów musieli finansować z własnej kieszeni. W ten sposób państwo niejako zmuszało milicjantów do wymuszania haraczy na kierowcach, przerzucając na obywateli znaczną część kosztów utrzymania drogówki. Ta filozofia ma się zmienić. 1900 pracowników nowej służby patrolowej ma zarabiać – łącznie z dodatkami – nawet 11,6 tys. hrywien (2050 zł).

Ta przyzwoita, nawet jak na Kijów, pensja (w stolicy zarabia się średnio 6316 hrywien, czyli 1117 zł) ma pomóc zapobiegać korupcji. Skoro funkcjonariusze będą mogli się z niej utrzymać, nie będą musieli brać łapówek. W Gruzji taki model zadziałał, a miejscowa policja z półbandyckiej struktury stała się jedną z najbardziej szanowanych instytucji państwa. Według marcowego badania Centrum Razumkowa, milicji ufa na Ukrainie 24,6 proc. mieszkańców. Gorsze wyniki osiągnęły tylko sądy i prokuratura, upadające coraz częściej banki oraz partie polityczne. Z kolei w 2013 r. 84 proc. obywateli uważało milicję za skorumpowaną.

Zdaniem ekspertów nie wystarczy jednak zmienić szyldu i przyjąć nowych funkcjonariuszy, by uzdrowić narastające przez dekady patologie. – Nie widzę wielkich szans powodzenia reformy, jeśli zmienią się tylko funkcjonariusze, a nie zmienią się dowódcy. Góra przyzwyczaiła się brać łapówki. Jeśli nie zastąpi się dowódców wykształconymi za granicą specjalistami, zarażą korupcją nowych podkomendnych – mówi DGP Ołeksij Kirijenko, redaktor naczelny pisma „Dorożnyj Kontrol”, wyspecjalizowanego w ujawnianiu nieprawidłowości w drogówce. Gazeta stała się postrachem drogówki, publikując na swojej stronie internetowej liczne dowody przestępstw jej funkcjonariuszy. Wielu dziennikarzy „DK” przez swoje śledztwa spotykało się z represjami.

Sam Kirijenko został w 2010 r. ciężko pobity przez czterech funkcjonariuszy DAI. Trafił do szpitala z ranami głowy, a prokuratura po czterech latach markowania pracy – a więc już po obaleniu Wiktora Janukowycza – odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. „DAI obwodu kijowskiego uznała, że podrobienie raportu nie jest fałszerstwem”, „Milicjant, który fałszował dowody przeciwko Majdanowi, jeździ lexusem LX470”, „Dniepropetrowski milicjant zabrał kierowcy ostatnie pieniądze. Zapis łapówki (wideo)” – to tytuły depesz „DK” tylko z ostatniego tygodnia. Ekaterine Zghuladze ma nadzieję, że powołanie służby patrolowej zakręci kurek z podobnymi newsami. Ołeksij Kirijenko nie jest w tej kwestii optymistą.

>>> Polecamy: Umowa stowarzyszeniowa UE z Ukrainą od 2016 roku. Rosja zamknie rynek?