Przypadek Carla Bildta i jego współpracy z Michaiłem Fridmanem można potraktować jako studium relacji Rosja–Zachód.

Były jastrząb unijnej polityki wobec Kremla będzie doradzał oligarsze, który nie znalazł się na liście sankcji UE. Pieniądze, kontakty i dzieła sztuki z prywatnych zbiorów Fridmana dziś „otwierają kontakty”. Nie przypadkiem w ubiegłym tygodniu miliarder wziął udział w otwarciu nowojoroskiej wystawy swojego przyjaciela i zarazem szefa rosyjskiego Alfa Banku Piotra Awena. Na marginesie refleksji o inspiracjach folklorem niemieckich i rosyjskich modernistów z początku XX wieku poruszano temat kontraktów, które padły ofiarą aneksji Krymu. Biznes mieszał się z popisami wiedzy o grupie Bubnowyj Walet.

Fridman jest Żydem urodzonym we Lwowie. Awen ma pochodzenie łotewsko-żydowsko-rosyjskie. Wykłada na Yale. Gdy dojdzie do prób normalizacji stosunków Zachód–Rosja, będą one robione właśnie takimi ludźmi. Twardogłowi pułkownicy FSB i SWR powoli są chowani do szuflady. Do gry wchodzą koneserzy, którzy nie żałują 95 mln dol., gdy licytują Picassa.

Decyzja Bildta obrazuje stosunek Zachodu do takiej Rosji. Oczywiście możemy się oburzać, że przyjaciel Radosława Sikorskiego, jeden z filarów Partnerstwa Wschodniego, przyjął jej propozycję. Mądrzej będzie jednak zastanowić się co z tego wynika. I czy już powinniśmy się szykować na dzień, w którym Zachód powróci do biznesu z Rosją.