Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji uważa, że to państwowa spółka powinna obsługiwać wszystkie urzędy. Prywatni operatorzy odpowiadają, że te obietnice to przedwyborcza gra.

Z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji popłynęły dzisiaj oskarżenia pod adresem działających w Polsce prywatnych operatorów pocztowych. - Wyniki ubiegłorocznej kontroli przeprowadzonej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej u operatorów dostarczających przesyłki z sądów i prokuratur oraz wydane w marcu decyzje administracyjne świadczą o patologii panującej na rynku pocztowym – uważa minister administracji i cyfryzacji Andrzej Halicki.

- Chcemy ją wyeliminować. Podmioty świadczące usługi pocztowe, muszą przestrzegać przepisów o ochronie danych osobowych oraz tajemnicy korespondencji. Mówię o tym dobitnie, bo uważam, że przez ostatnie kilka lat mieliśmy do czynienia z psuciem rynku, a nie jego budowaniem – mówi Halicki. I dodaje, że oczekuje od UKE jasnego postępowania w tym zakresie i egzekwowania wszystkich obowiązków od podmiotów, które świadczą w Polsce usługi pocztowe.

Jego zdaniem wyniki kontroli to także temat do przemyśleń dla całej administracji , która rozpisuje przetargi na obsługę pocztową. Halicki podkreślił, że w innych krajach listy wymiaru sprawiedliwości i administracji państwowej zawsze dostarcza operator wyznaczony. Dodał, ze jest zwolennikiem wprowadzenia tego samego rozwiązania w Polsce, ale przyznał, że aby tak się stało potrzebna jest zmiana wielu ustaw.

Rafał Brzoska, prezes inPostu i grupy kapitałowej, do której należy PGP zdecydowanie odpiera zarzuty ministerstwa.

Reklama

- Wypowiedzi ministra Halickiego są skandaliczne i szokujące. Całą sprawę odbieram jako grę polityczną. Minister chce się przypodobać pracownikom Poczty Polskiej, którzy i tak w większości nie poprą jego partii – ocenia Brzoska. - Ten sam minister jest właścicielem Poczty oraz nadzoruje regulatora rynku, który tę spółkę kontroluje. To jest sprzeczne z przepisami UE i to jest dopiero patologia – dodaje. Pyta, jak można mówić o niezależności prezesa UKE, skoro minister dysponuje dokumentami dotyczącymi kontroli prywatnych operatorów pocztowych.

>>> Polecamy: InPost wchodzi na rynek przesyłek kurierskich

Kontrola UKE

Przypomnijmy, że po ubiegłorocznej kontroli Urzędu Komunikacji Elektronicznej w Polskiej Grupie Pocztowej, Ruchu i spółce inPost, które w 2013 r. wygrały przetarg na obsługę pocztową sądów i prokurator, prezes UKE poinformował, że usługi świadczone przez te firmy nie odpowiadają w pełni „wymaganym przepisami warunkom w zakresie zapewnienia przestrzegania tajemnicy pocztowej oraz w zakresie technicznych i organizacyjnych warunków świadczenia usług pocztowych, niezbędnych dla zachowania bezpieczeństwa obrotu pocztowego”. Jednocześnie jednak przyznał, że wszyscy kontrolowani operatorzy pocztowi wprowadzili już wiele zmian eliminujących te naruszenia.

Mimo to, dopiero 19 marca b.r. postępowanie oficjalnie zakończono i Prezes UKE wydał decyzje administracyjne, w których nakazał usunięcie stwierdzonych naruszeń w ciągu 30 dni. Jednak tych dokumentów nigdzie nie opublikowano. Stąd zdziwienie Brzoski, że dostęp do nich uzyskał minister Halicki oraz Poczta Polska.

- Jeśli chodzi o kontrolę UKE, to zarzuty dotyczą głównie I kw. 2014 r. i od tego czasu sytuacja uległa zupełnej zmianie i jest zgodna z zaleceniami regulatora. Liczba zarzutów w skali całego biznesu nie była wielka. Niezależnie od tego, my nie zgadzamy się z twierdzeniami UKE i odwołujemy się do sądu administracyjnego – twierdzi Brzoska.

W tle oskarżeń płynących z ministerstwa toczy się już bój o drugi przetarg wyłaniający operatora, który będzie dostarczał przesyłki sądowe przez kolejne dwa lata w 2016 i 2017 r.. Ministerstwo Sprawiedliwości w czwartek opublikowało SIWZ, który oprotestowały już obie strony. Poczta Polska nie zgadza się na żądania MS, aby każda placówki była otwarta przynajmniej raz w tygodniu do godz. 20.00 lub przez trzy godziny w soboty. Takie wymagania nie są stawiane nawet operatorowi wyznaczonemu do świadczenia usług powszechnych, więc Poczta ich nie spełnia.

Narodowy operator obawia się także, że nie zdąży wdrożyć EPO, czyli systemu elektronicznego potwierdzenia odbioru przesyłek. Przypomnijmy, że ten warunek spełnia już PGP wraz z partnerami . Na mocy obecnie realizowanej umowy musi zapewnić tę funkcjonalność wszystkim sądom do końca czerwca b.r. Obecnie korzysta z niej już 200 sądów. Z kolei PGP nie podoba się, że aż 15 proc. punktów przy ocenie ofert może otrzymać firma, która zatrudnia listonoszy na umowy o pracę (cena decyduje o 70 proc., a jakość serwisu o 5 proc.). Wiadomo, że ten operator korzysta głównie z umów śmieciowych.

Przegrana przez Pocztę Polską batalia o poprzedni przetarg na obsługę wymiaru sprawiedliwości kosztuje ją rocznie 270 mln zł.

>>> Polecamy: Poczta Polska będzie świadczyć usługi powszechne jeszcze przez 10 lat