Po ogłoszeniu wyników II tury wyborów na Twitterze ktoś napisał: „głównym atrybutem kandydata Dudy była premier Kopacz”. To prawda. Duda nie wygrał dlatego, że był świetny.

Fakt – jest świeży, widać, że mu się chciało, tak jak całemu PiS-owi chciało się wreszcie coś wygrać. Duda był jednak mocny przede wszystkim słabością prezydenta Komorowskiego i – co w moim odczuciu dominujące – kompletną nijakością premier Kopacz. Tak przezroczystego szefa rządu nie mieliśmy bowiem nigdy. Tak wyzutego z wizji, poglądów, misji, chęci działania i energii. Tak słabego pod każdym względem. Tak ogromnie zdominowanego przez poprzednika, który przewyższał ją pod względem politycznych talentów o kilka rozmiarów. Tak okropnie pozbawionego pomysłu na Polskę.

Stawiam dolary przeciwko orzechom, że gdyby premier Kopacz aktywnie włączyła się w kampanię prezydenta Komorowskiego, zdecydowanie wzrosłyby jego szanse. Myślę, że Kancelaria Prezydenta popełniła polityczne samobójstwo, radykalnie i wymownie odcinając się od PO już na wstępie „zabiegów” o reelekcję. Umyślnie użyłem cudzysłowu, ponieważ cała Polska widziała, że z realnym, skutecznym zabieganiem o głosy wyborców nie miało to nic wspólnego.

O ile strategia PiS dotycząca faktycznego wyeliminowania z kampanii najbardziej radykalnych polityków z Jarosławem Kaczyńskim i Antonim Macierewiczem na czele przyniosła skutki bardzo lukratywne, o tyle zastosowanie podobnych narzędzi po stronie PO było jak trafienie kulą w płot. Ustępujący prezydent, po tym jak Donald Tusk powiedział nam „do widzenia” i wyjechał do Brukseli, stał się jedną z najbardziej oczywistych ikon Platformy, jej nieoficjalnym liderem i autorytetem. Wydarzyło się to mimowolnie, bez jego wielkiej chęci, bo wolał pozycjonować się na niezależnego, którym w praktyce nie był. Ewa Kopacz nie dała prezydentowi czytelnego wsparcia, a chowając głowę w piasek, w praktyce przesądziła o klęsce prezydenta pozbawionego realnego zaplecza własnego środowiska politycznego.

Stało się to wszystko dlatego, że jest premierem pozbawionym politycznego wyczucia i prowadzącym PO nie tylko do przegranej jesienią, ale do całkowitego rozpadu. Dlatego jedynym ratunkiem, choć w obecnej sytuacji i tak dość karkołomnym, jest rekonstrukcja rządu na czele z jego szefem. To jednak krok rewolucyjny, a nie administracyjny, w czym dziś lubuje się PO. Im mniej jest on prawdopodobny w szeregach Platformy, tym bardziej możemy myśleć o nowym premierze z innej partii.

Reklama

>>> Czytaj też: Oficjalne wyniki PKW: Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie