Po 1989 roku wydawało się, że naturalnymi sojusznikami Polski – dzięki wspólnocie losów i doświadczeń - będą kraje Grupy Wyszehradzkiej. Tymczasem więcej wspólnych interesów związanych z bezpieczeństwem mamy ze Szwecją i Turcją - uważa dr Jan Przybylski.

Po 25 latach transformacji rezultaty współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej są rozczarowujące – twierdzi dr Jan Przybylski na łamach kwartalnika „Nowy Obywatel”.

Rozczarowanie to wynika z faktu, że interesy Warszawy, Pragi, Bratysławy czy Budapesztu są rozbieżne – do tego stopnia, że droga do podmiotowości niektórych tych krajów wiedzie przez Moskwę – zaznacza Przybylski. Zarówno w przypadku Grupy Wyszehradzkiej, jak i krajów Międzymorza, rozbieżność interesów państw tej grupy wynika z położenia ich w różnych podobszarach geopolitycznych. Kluczowe znaczenie ma tu rozdzielające te państwa pasmo Karpat. W efekcie tego podziału kluczowe wydarzenia dla Czechów czy Węgrów miały niewielkie znaczenie dla Polaków. Z kolei tragiczne dla losów Polski działania nie tylko często nie miały znaczenia dla naszych południowych sąsiadów, ale także bywały dla nich korzystne.

Europa Bałtycka zamiast Grupy Wyszehradzkiej i Międzymorza

Zamiast szukać bliskich sprzymierzeńców w obszarze Międzymorza, Polska powinna w większym zakresie sprzymierzać się z krajami, które w przeszłości – podobnie jak Warszawa – były zagrożone rosyjską ekspansją. Chodzi tu przede wszystkim o dwa kraje – Szwecję i Turcję.

Reklama

Szwecja, choć dziś jest państwem neutralnym, to wojskowo stanowi jeden z lepiej uzbrojonych krajów w Europie, szczególnie w zakresie lotnictwa i marynarki. Ponadto Sztokholm posiada niebagatelne zaplecze przemysłowe i prowadzi politykę dużej samodzielności w zakresie produkcji uzbrojenia.

Z czasem bałtycki sojusz mógłby zostać poszerzony o inne państwa skandynawskie oraz Litwę, Łotwę i Estonię, a nawet – przy pomyślnym rozwoju wydarzeń - o Białoruś i Ukrainę.

Kolejnym istotnym krajem, który oprócz Polski i Szwecji, bardzo stracił na wielowiekowej ekspansji Rosji, była Turcja. Ten potężny ludnościowo i coraz silniejszy gospodarczo kraj w coraz większym zakresie inwestuje w obronność. Choć nie wszystkie interesy Ankary są zbieżne z interesami Warszawy, to agresywne działania Rosji są postrzegane przez Turcję jako zagrożenie. Sprawia to, że Turcja powinna być otwarta na wszelkie scenariusze ewentualnościowe.

Kierunek bałtycki wraz z oparciem się o Turcję na południu – jak wskazuje dr Jan Przybylski - mógłby stanowić dla Polski alternatywę dla gwarancji strategicznych najwyższego rzędu, związanych z potencjałem największych państw NATO.

>>> Czytaj też: Prawdziwie niszczycielska Armata. Nowy czołg gwoździem do trumny rosyjskiego budżetu?