Początek nowego, skróconego tygodnia handlu przyniósł lekkie spadki na wycenie polskiej waluty. W dużej mierze było to pochodną słabszych danych dot. indeksu PMI. Inwestorzy i tak spodziewali się niższej figury bazującej na ostatnich słabszych wskazaniach z Niemiec, niemniej wartości 52,4 pkt. okazała się być sporo niższa od oczekiwanych 53,5 pkt. (wobec 54 pkt. za kwiecień). Do tego na szerokim rynku obserwowaliśmy nieznacznie mocniejszego dolara, a nastroje skutecznie psuje temat Grecji. Przypomnijmy, iż wedle aktualnych założeń Hellada ma czas do 5 czerwca, aby porozumieć się z wierzycielami i UE i otrzymać dalsze transze finansowa. W przeciwnym razie najprawdopodobniej czeka nas default Grecji oraz groźba opuszczenia przez nią struktur Strefy Euro. Jest to jednak czynnik globalny na który nie mamy wpływu i w dużej mierze uderza on w większość walut EM. W przypadku złotego w większości opracowań zagranicznych dot. polskiej waluty nadmienionym jest, iż w zakresie inwestycji w PLN należy brać pod uwagę ryzyko polityczne jesiennych wyborów, gdzie obecny układ parlamentarny może zostać zmieniony tworząc otoczenie mniej sprzyjające gospodarce oraz „biznesowi”.

W trakcie dzisiejszej sesji brak jest bardziej znaczących publikacji makroekonomicznych z rynku krajowego. RPP rozpocznie dwudniowe posiedzenia, które skończy się jutrzejszą decyzją o braku zmianie stóp procentowych. Na szerokim rynku należy zwrócić uwagę na dane ze Strefy Euro dot. inflacji PPI ora HICP, które tradycyjnie odczytywane będą poprzez pryzmat trwającego programu QE. W przypadku danych z USA popołudniu otrzymamy m.in. wskazania dot. zamówień w przemyśle czy zamówień na środki trwałe.

Z rynkowego punktu widzenia układ techniczny na parach związanych z PLN nie uległ większej zmianie. W dalszym ciągu widoczna jest strefa podaży na 4,15 EUR/PLN, a kurs GBP/PLN utrzymuje wsparcie na 5,7150 PLN.

Reklama