USA rozważają znaczne wzmocnienie zdolności do odpowiedzi na potencjalny rosyjski atak pociskami średniego zasięgu. Moskwa naruszyła traktat z 1987 roku o zakazie rozwoju tego typu broni.

Stany Zjednoczone biorą pod uwagę m. in. rozlokowanie w Europie lądowych wyrzutni rakiet, a także wzmocnienie systemu obrony powietrznej – informuje agencja Associated Press. Działania rozbrojeniowe o charakterze jednostronnym, podjęte kilka lat temu przez Baracka Obamę, ograniczyły zdolności Amerykanów do reakcji na rosyjskie zagrożenie.

Jeszcze w tym tygodniu ma się odbyć spotkanie z udziałem sekretarza obrony Ashtonem Carterem dotyczące przeciwdziałania agresywnym działaniom Moskwy na Ukrainie. Podjęte na nim będą być może też problemy związane z bezpieczeństwem nuklearnym w Europie - podaje portal defence24.pl.

Jak USA mogą zareagować na rosyjskie działania, będące złamaniem pokojowych ustaleń z 1987 roku? Istnieją 3 możliwości: wzmocnienie obrony powietrznej, zbudowanie zdolności do zapobiegania wykonywaniu uderzeń (co potencjalnie obejmuje także ataki na wyrzutnie rakietowe) oraz uzyskanie możliwości do przeprowadzania ataków odwetowych, zarówno przez siły USA jak i sojuszników. Sekretarz obrony USA podkreślił, że nie można dopuścić do sytuacji, w której Rosja – dzięki zastosowaniu rakiet średniego zasięgu – uzyskałaby przewagę militarną.

Inną rozważaną przez Amerykanów opcją jest rozlokowanie na Starym Kontynencie naziemnych wyrzutni pocisków manewrujących. Oznaczałoby to jednak konieczność wprowadzenia nowych systemów uzbrojenia, ponieważ siły zbrojne Stanów Zjednoczonych nie dysponują pociskami tej klasy, odpalanymi z wyrzutni lądowych. Jednocześnie Amerykanie musieliby wycofać się z traktatu z końca lat 80.

Reklama

>>> Czytaj też: Wojna z Rosją to kwestia czasu? Putin przyspiesza militaryzację kraju