Szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond w rozmowie z BBC przyznał, że istnieją "niepokojące sygnały" dotyczące rosyjskiej aktywności, a Londyn może rozważyć wszystkie za i przeciw posiadania takich pocisków. Jednocześnie zastrzegł, że "musimy rozumieć iż Rosjanie mają poczucie bycia w okrążeniu i nie chcemy doprowadzać do niepotrzebnych sytuacji ich prowokowania".

Hammond dodał, że nie ma "jasnych znaków" wybuchu nowego konfliktu na Ukrainie, ale - według niego - Władimir Putin nie wyklucza rozwiązania militarnego.

Kreml odpowiada, że takie działania nie byłyby w niczyim interesie. Rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow odparł, że samo pojawienie się tego tematu nie wpływa na zwiększenie zaufania między Rosją a Zachodem, ani na równowagę sił w Europie. Pieskow zastrzegł jednak, że na razie brakuje konkretów w tej sprawie.

O powrocie do Europy pocisków atomowych średniego zasięgu mówią coraz częściej przedstawiciele amerykańskiej administracji. Jednocześnie Zachód zarzuca Rosji łamanie traktatu z 1987 roku, który zakładał likwidację arsenałów tych pocisków.

Reklama

>>> Czytaj też: Putin: tylko ktoś chory na umyśle może sądzić, że Rosja zaatakuje NATO