Zwycięstwo Partii Konserwatywnej w brytyjskich wyborach parlamentarnych zostało przyjęte w brytyjskiej energetyce z dużym westchnieniem ulgi. Zniknęło bowiem ryzyko postulowanego przez laburzystów zamrożenia cen energii na blisko dwa lata i następującej potem głębokiej reformy regulacyjnej sektora.

Niestety jedna niepewność zastąpiona została inną, a mianowicie perspektywą wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Nie minął miesiąc od ogłoszenia wyników wyborów, a ze strony branży już płyną wyraźne sygnały, że decyzja o Brexicie (połączenie słów British oraz exit) miałaby bardzo poważne konsekwencje dla całego sektora energetycznego.
Oczywiście do wystąpienia z UE wciąż daleka droga. Decyzję w tej sprawie Brytyjczycy mieliby podjąć w formie referendum przed końcem 2017 roku. Wcześniej brytyjski rząd miałby podjąć próbę renegocjacji warunków członkostwa kraju w Unii. Pod koniec maja premier David Cameron odbył w tej sprawie pierwsze rozmowy z przywódcami niektórych krajów członkowskich (w tym również z premier Ewą Kopacz).

>>> Czytaj też: Wygrana konserwatystów równa się referendum. Brexit coraz bliżej?

Póki co nie wiadomo kiedy miałyby rozpocząć się oficjalne negocjacje ani jaki miałby być ich scenariusz. Wiadomo natomiast, że osią rozmów będzie kwestia regulacji imigracyjnych i towarzyszących im świadczeń socjalnych dla obcokrajowców. Energetyka nie będzie zapewne kluczowym obszarem negocjacji ale nie jest tajemnicą, że kwestie pakietu klimatycznego, wspólnego rynku energetycznego czy gazu łupkowego mogą się w nich pojawić.

Reklama

O ile stanowisko brytyjskich konserwatystów w kwestiach zarówno imigracyjnych jak i energetycznych jest znane od dawna to Unia Europejska nie będzie zapewne przemawiać wspólnym głosem i tutaj upatruje się szansy premiera Camerona na wynegocjowanie ustępstw, które pozwolą mu z czystym sumieniem namawiać swoich rodaków do głosowania za pozostaniem w UE.

Jeśli jednak z jakiegoś powodu negocjacje się nie powiodą a przedreferendalnej debacie ton nadawać będą eurosceptycy, można być pewnym, że przedstawiciele sektora energetycznego będą wśród największych zwolenników pozostania w europejskiej wspólnocie.

Dosyć jasno mówili i mówią o tym szefowie największych brytyjskich spółek, Centrica, SSE, Shell czy National Grid. Ta ostatnia firma rozpoczęła nawet prace nad specjalnym raportem mającym przekonać zarówno polityków jak i zwykłych Brytyjczyków o zaletach pozostania w Unii oraz poinformować o potencjalnych kosztach Brexitu od strony energetycznej.
I choć w tej chwili trudno jednoznacznie oszacować te koszty to prezes National Grid, operatora brytyjskiej sieci przesyłowej, mówił niedawno, że będą one boleśnie odczuwalne dla branży jak i dla konsumentów. „Nie stać nas na utratę dostępu do europejskiego rynku poprzez łączące nas interkonektory. Pozostanie częścią europejskiego rynku energii jest niewątpliwie kluczowe dla Wielkiej Brytanii” - podkreślał.

>>> Czytaj też: Czy Wielkiej Brytanii opłaca się wychodzić z UE? Oto możliwe scenariusze

Trudno się dziwić takiemu stanowisku. Operator jest bowiem w trakcie szacowanego na 1,3 mld funtów programu inwestycyjnego zakładającego budowę kolejnych interkonektorów z Francją i Belgią. Niedawno podpisana została również umowa na budowę najdłuższego na świecie podmorskiego interkonektora energetycznego z Norwegią. W planach są kolejne połączenia – zarówno z krajami z kontynentu (m.in. Danią) jak również Irlandią czy Islandią.

Co zatem z tymi projektami , gdyby Wielka Brytania wystąpiła z UE? O tym w dalszym ciągu artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl