Jest w Europie jeden kraj z dużym, rosnącym zasobem osób w wieku produkcyjnym. Jego pracownicy są bardziej produktywni niż ich odpowiednicy w innych dużych europejskich gospodarkach - pisze w felietonie dla Bloomberga Justin Fox.

Nie są też tak bardzo przemęczeni – spędzają bowiem w pracy średnio mniej czasu, niż wynika ze standardu dla rozwiniętych gospodarek. W tym zamożnym kraju rozwarstwienie dochodowe nie zwiększa się, a ludzie żyją długo i zdrowo. Obywatele tego państwa mają też jak na europejskie standardy dużo dzieci. Także świetne muzea.

Tak, tak. Mówię o Francji. To miłe miejsce. Powinieneś je odwiedzić.

Znajduje się ono jednak od dekad w ekonomicznym strachu. Od 1990 roku PKB per capita rośnie tam wolniej niż we wszystkich innych, poza jedną (Włochy), bogatych narodach. Produkcja przemysłowa we Francji jest obecnie niższa niż w 1990 roku.

Oczywiste jest, że Francja nie stanie się za chwilę ekonomicznym dynamem. Co jest jednak rzadko zauważane, kraj dysponuje warunkami, które predestynują go do o wiele lepszych wyników gospodarczych. Przyjrzyjmy się francuskiej populacji w wieku produkcyjnym.

Reklama

Między 2045 a 2050 rokiem francuska populacja w wieku zdolnym do pracy stanie się większa od niemieckiej i jednocześnie największa w całej strefie euro. Poza tym Francuzi są bardziej produktywni niż Niemcy. Pod względem wypracowanego PKB na godzinę zbliżają się według OECD do USA oraz małych, bogatych gospodarek europejskich. Mnożąc tę produktywność przez prognozowaną wielkość populacji w wieku produkcyjnym można założyć, że Francja będzie w stanie przejąć rolę Niemiec, jako największej europejskiej gospodarki.

Pamiętaj jednak, że francuska gospodarka jest jedną z najwolniej rosnących na świecie. O co chodzi? Czy o 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony przez rząd w 2000 roku? Cóż, może w pewnym stopniu bo jak zauważono, 1489 godzin średnio spędzanych przez Francuza w pracy to niski wynik jak na międzynarodowe standardy. W USA średni czas pracy to 1788 godzin, a w Grecji 2037. Dla Niemiec ta wartość była nawet niższa, jedynie 1388 godzin, przynajmniej według OECD. Jednakże jak dotąd to niemiecka gospodarka jest pod wieloma względami zdrowsza niż francuska. Rośnie też z pewnością szybciej od kilku dekad.

Nie, głównym problemem gospodarki we Francji nie jest to, że jej obywatele nie pracują wystarczająco dużo. Stopa bezrobocia, wynosząca 10,5 proc., jest ponad dwukrotnie wyższa niż w Niemczech (4,7 proc.). Z kolei udział francuskiej siły roboczej w populacji na poziomie 71,2 proc. jest wyraźnie niższy niż niemieckie 77,5 proc. Maxime Sbaihi, ekonomista Bloomberga specjalizujący się gospodarce strefy euro napisał w badawczej nocie, która skłoniła mnie do podjęcia tego tematu następująco:

Wysoka stopa strukturalnego bezrobocia i niski udział w populacji siły roboczej odzwierciedla podział na rynku pracy. Podczas gdy przybysze z zewnątrz walczą z bezrobociem i prekariatowymi formami zatrudnienia, rodowici Francuzi cieszą się dobrze płatnym zatrudnieniem i otwartymi umowami chronionymi przez 3000-stronicowy kodeks pracy, który sprawia, że procedury zwolnień są kosztowne i długotrwałe.

Francuskie prawo jest tak skonstruowane, że bardzo, bardzo, bardzo trudno jest zwolnić pracownika, co oczywiście każe pracodawcom zastanawiać się dwu-, trzykrotnie lub nawet częściej przed zatrudnieniem kogokolwiek. Kraj jest także nękany, co wynika z badań OECD, przez nieefektywność, zbyt duży sektor publiczny, źle zaprojektowane programy socjalne oraz system edukacji zawodowej, która pochłania wielkie środki, ale „nie gwarantuje dobrych wyników osobom najbardziej potrzebującym wsparcia”.

Niedawno wprowadzono tam regulacje, których celem jest usprawnienie prawa pracy, włączając w to przepis nazwany „rupture conventionelle”, upraszczający proces wzajemnej ugody dotyczącej zakończenia stosunku pracy, którego znaczenie nie do końca zrozumiałem, ale musiałem wspomnieć, ponieważ nazwa brzmi tak fajnie.

Pomimo tego odnoszę wrażenie, że poczynione jak dotąd kroki są niewielkie w porównaniu do zmian, jakie zaszły na rynkach pracy w innych europejskich państwach w ostatnich dekadach Nie oznacza to, że Francja powinna przejąć anglosaski model i być jak USA albo Wielka Brytania, korzystając przy tym jedynie z kilku wskazówek z Niemiec, Danii i Holandii.

W tym miejscu każdy szanujący się anglojęzyczny dziennikarz powinien odwołać się do utraconej francuskiej chwały i trudności jakie ma ten kraj z zaakceptowanie swojej pomniejszonej roli. Myślę, że właśnie to zrobiłem. Uważam jednak, że należy pójść dalej. Świat ponownie zwrócił uwagę na francuskich intelektualistów, a przynajmniej na jednego z nich. I, wracając do tematu, Francja ma dobre warunki, by stać się w ciągu kilku najbliższych dekad największą gospodarką w UE. Potencjalna nowa era potęgi, przynajmniej w regionalnej skali, kraju czeka, jeżeli tylko francuscy wyborcy i politycy „oczyszczą drogę”.

Justin Fox jest ekonomicznym felietonistą Bloomberga. Wcześniej pracował m. in. w Harvard Business Review.

>>> Czytaj też: Śmierć zachodniej klasy średniej. Dlaczego kapitalizm nie pozwala godnie żyć?