"Decyzja należy do Stanów Zjednoczonych i z tego co wiem, to horyzont podjęcia tej decyzji jest nieodległy" - powiedział wicepremier. Minister obrony dodał, że 19 maja rozmawiał o tym w Waszyngtonie z sekretarzem obrony USA. Szef MON podkreślił też, że Amerykanie wiedzą, jak bardzo nam zależy na trwałej obecności wojsk sojuszniczych.

Według ministra Tomasza Siemoniaka tego rodzaju decyzje są ważne dla wzmacniania bezpieczeństwa Polski. Jako przykład szef MON podał też budowę elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Redzikowie. Ma być gotowa za dwa lata, a to oznacza, że budowa ruszy w przyszłym roku.

Innymi elementami wzmacniania wschodniej flanki NATO jest również - jak tłumaczył szef MON - powołanie grup integracyjnych sojuszu oraz rozszerzenie kompetencji korpusu w Szczecinie.

Reklama

>>> Czytaj też: Przełomowa decyzja USA. Amerykanie wyślą czołgi do obrony Polski

Minister obrony nie chciał podać szczegółów dotyczących rozmieszczenia amerykańskiego sprzętu wojskowego. Przyznał jedynie, że rozmowy robocze trwają od wielu miesięcy, a Polska jest gotowa ponieść pewne koszty związane z przyjęciem takiego sprzętu i jego magazynowaniem.

Amerykańskie media podają, że w ramach wzmacniania wschodniej flanki sojuszu do Polski mogą zostać wysłane między innymi czołgi Abrams i wozy piechoty Bradley oraz haubice 109M.

Medialne doniesienia potwierdzają wypowiedzi amerykańskich wojskowych, którzy w ostatnich miesiącach wiele razy mówili, że w Europie Środkowo-Wschodniej należałoby rozlokować sprzęt i uzbrojenie dla pododdziałów pancernych wielkości brygady lub kompanii.