Kończą się powoli spadki cen żywności, w niektórych sieciach handlowych już to widać.

Żywność jest tańsza niż przed rokiem, ale z miesiąca na miesiąc spadki jej cen są coraz płytsze, a w niektórych kategoriach wzrosty cen są już wyraźne. Z opublikowanych wczoraj danych GUS wynika, że w maju najbardziej drożały owoce (o 7,2 proc.), ryż (o 0,7 proc.), czekolada oraz mąka (po 0,6 proc.). Podrożał także cukier i pieczywo. Pierwsze wzrosty cen widać już w niektórych sieciach handlowych. Jak wynika z danych sieci Auchan, drożeją m.in. chleb, masło, mleko, mąka, cukier czy włoszczyzna. Dla przykładu za kilogram cukru obecnie w Auchan trzeba zapłacić 1,69 zł wobec 1,56 zł z końca marca (na krótko przed świętami wielkanocnymi, kiedy to zwykle ceny żywności idą w górę). Za mąkę pszenną trzeba dziś zapłacić 1,21 zł względem 1,18 zł; mleko 2-procentowe też podrożało i kosztuje dziś 1,94 zł zamiast 1,84 zł. Wśród towarów, które potaniały, są natomiast wędliny czy jajka. Za kilogram szynki w tej sieci zapłacimy bowiem o prawie 1 zł taniej niż w marcu (13,99 zł zamiast wcześniejszych 14,89 zł).

Mimo to z najnowszych danych GUS wynika, że w maju w sumie żywność potaniała w porównaniu z kwietniem (o 0,2 proc.), a względem ubiegłego roku jej ceny są niższe o 2,2 proc. Było to zaskoczeniem dla ekonomistów, którzy spodziewali się raczej nieznacznych podwyżek.

To przez żywność deflacja w maju była głębsza, niż oczekiwano. Według opublikowanych wczoraj danych GUS wyniosła -0,9 proc., eksperci spodziewali się -0,7 proc.
Ekonomiści próbują stawiać hipotezy, skąd wziął się ten majowy spadek cen żywności. Grzegorz Maliszewski mówi o efekcie nowalijkowym: czyli zwiększonej podaży warzyw w miesiącach wiosennych. Zwykle efekt ten ujawnia się w czerwcu, tym razem mógł nastąpić wcześniej.

Reklama

– Być może stąd tak duży spadek cen warzyw, które pociągnęły w dół cały wskaźnik cen żywności – mówi Maliszewski. Według danych GUS warzywa potaniały o 2,8 proc. Kamil Cisowski, ekonomista PKO BP, zwraca uwagę, że choć dane majowe zaskoczyły ekspertów, to mimo wszystko spadki cen żywności są coraz mniejsze. Na początku roku wynosiły blisko 4 proc.

– Teraz spodziewamy się, że będą się one normalizować. Głównie dlatego, że zanikać będą negatywne efekty rosyjskiego embarga – mówi Cisowski. Co to oznacza? Według ekonomisty producenci żywności zdążyli się już dostosować do sytuacji. Po pierwsze, znaleźli nowe rynki zbytu. Po drugie, ograniczyli produkcję, zwłaszcza uprawy warzyw i owoców bezpośrednio dotkniętych restrykcjami.

>>> Czytaj też: Polacy jedzą niezdrowo. Dlatego, że żywność w Polsce jest złej jakości

– Dochodzi do samoregulacji. Dramatem jest sytuacja, w której nagle ktoś wprowadza embargo, a plantatorzy zostają z produkcją, której nie są w stanie wygasić. Z sezonu na sezon ich możliwości dostosowania są coraz większe, można się np. zdecydować na uprawę czegoś innego – tłumaczy Cisowski.

Jego zdaniem ceny żywności pójdą nieznacznie w górę przede wszystkim pod koniec roku. Podobna tendencja utrzyma się w 2016 r.

– Nie ma fundamentalnych powodów, by żywność jakoś gwałtownie drożała, nie wskazuje na to np. sytuacja na globalnych rynkach surowców rolnych – dodaje.

Stopniowego odbijania cen spodziewa się też Grzegorz Maliszewski. Choć, jak mówi, w lecie żywność będzie jeszcze tania, co jest efektem sezonowym.

– Spodziewam się też dużych wahań cen, zwłaszcza owoców i warzyw, bo zależą one od wielu zmiennych. Najlepszym przykładem, czym to może się skończyć, są obecne ceny jabłek, które w przypadku niektórych gatunków są wyższe niż przed wprowadzeniem rosyjskiego embarga – mówi Maliszewski.

Podwyżek oczekuje też Michał Koleśnikow, ekonomista banku BGŻ. – Normalizuje się sytuacja na rynku wieprzowiny. Do tego zbiory owoców i warzyw również nie zapowiadają się źle – dodaje.

>>> Czytaj też: Znaczek „made in Poland” nie nobilituje. Jesteśmy niedopromowani

Jak nie urok, to afrykański pomór świń albo rosyjskie embargo

Ubiegły rok przyniósł spadek cen żywności w Polsce. To ewenement, bo w ciągu ostatnich 10 lat nie było przypadku, by żywność średnio w ciągu roku była tańsza niż rok wcześniej. Według GUS ceny produktów spożywczych spadły o 0,9 proc. w porównaniu z cenami z 2013 r.

Ubiegłoroczne obniżki cen to efekt nałożenia się kilku czynników. Po pierwsze spadków cen surowców, do tego nie tylko w kraju, ale i na światowych giełdach. Był to efekt dobrych zbiorów owoców i warzyw, ale też rosnącej podaży produktów pochodzenia zwierzęcego. Jak wyliczają analitycy Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, w ubiegłym roku za surowce płacono średnio o ponad 10 proc. mniej niż w 2013 r. W największym stopniu było to widoczne w pszenicy, która potaniała o ponad 13 proc., oraz kukurydzy, której ceny zmalały o ponad 28 proc. Spadły też ceny mleka. W skupie w ubiegłym roku płacono za litr o 17 proc. mniej niż w 2013 r. Dekoniunkturę pogłębiało rosyjskie embargo na import żywności z Unii Europejskiej, w tym z Polski. Od kwietnia na Wschód swoich produktów nie mogła wysyłać branża mięsna, od lipca owoców i warzyw, a od jesieni sektor mleczny.

Embargo spowodowało, że producenci zaczęli szukać zbytu w pierwszej kolejności na rynku wewnętrznym. Duży napływ towarów spowodował ich nadpodaż i doprowadził do walki cenowej. Odczuła to szczególnie mocno branża mięsna. Ceny żywca wieprzowego w skupie zmalały w ubiegłym roku o ponad 24 proc. W ich przypadku negatywny wpływ miało też ujawnienie w Polsce afrykańskiego pomoru świń. Trzeba dodać, że w ubiegłym roku miały też miejsce spadki cen środków produkcji o prawie 2 proc., głównie z powodu taniejących nawozów oraz ropy.