Boris Johnson, popularny burmistrz Londynu, w niewybrednych słowach zaatakował jednego z londyńskich taksówkarzy, który oskarżył go o wspieranie amerykańskiego Ubera. O sprawie pisze dziennik „The Guardian”.

Relacje pomiędzy burmistrzem Borisem Johnsonem, a stołecznymi taksówkarzami zrzeszonymi w korporacji Hackney Carriage (black cab) stanęły na ostrzu noża po tym, jak brytyjskie tabloidy „Sun” oraz „Daily Mail” opublikowały wideo, na którym polityk obraża jednego z kierowców londyńskiej „black cab”.

Wspomniany kierowca jest jednym z wielu taksówkarzy, którzy oskarżają miejski zarząd infrastruktury transportowej (Transport of London) oraz nadzorującego tę instytucję burmistrza, o sprzyjanie amerykańskiemu przedsiębiorstwu Uber, które oferuje usługi transportu samochodowego poprzez kojarzenie pasażerów i kierowców, dzięki specjalnej aplikacji mobilnej.

Wcześniej, londyńscy taksówkarze domagali się od władz Londynu zawieszenia działalności Ubera. Ich zdaniem amerykańska korporacja funkcjonuje niezgodnie z brytyjskim prawem i stosuje nieuczciwe praktyki łamiące zasady konkurencji. Chodzi m.in. u unikanie płacenia podatków oraz korzystanie z usług nielicencjonowanych kierowców.

Reklama

Feralnego dnia kierowca „czarnej taksówki” miał krzyknąć w kierunku jadącego na rowerze Borisa Johnsona, nazywając go „jednym z nich”. „Dlaczego się nie odpier***isz i umrzesz?” – miał zripostować burmistrz Londynu.

>>> Czytaj też: Uber walczy o europejski rynek. Przełomowa zgoda na działalność w Brukseli?

- Boris odbywa w każdym tygodniu dziesiątki rozmów z mieszkańcami Londynu. Większość z nich to przyjazne i produktywne konwersacje, które odbywają się w dobrej atmosferze. Wydaje mi się, że w tym konkretnym wypadku mieliśmy do czynienie z prowokatorem – sugeruje anonimowe źródło, na które powołuje się „The Guardian”.

11 czerwca 2014 roku kierowcy Hackney Carriage oraz członkowie Związku Licencjonowanych Kierowców Taxi zablokowali ruch drogowy w mieście na znak protestu przeciwko działalności Ubera. Tydzień później burmistrz Boris Johnson oświadczył, że znalezienie sposobu na „zablokowanie” amerykańskiej korporacji może być zadaniem trudnym.

- Według mnie to dość skomplikowana kwestia. Wystąpimy do sądu o ustalenie podstawowego problemu, który wynikł, tj. czy telefon kierowcy w taksówce może być uznany za taksometr. Rozumiem dlaczego moi koledzy uważają, że może, ponieważ telefon też potrafi opracować informację o długości podróży, czasie i stawce za kilometr. Ale są też inni prawnicy, którzy uważają, że telefonu nie można uznać za takie urządzenie. Oddając ten spór pod rozstrzygniecie sądu, przeniesiemy kłótnie z drogi na legalną ścieżkę - mówił wówczas burmistrz Londynu.