O planach pisały amerykańskie media, a dzisiaj informacje potwierdzili amerykański sekretarz obrony Ashton Carter, który gości w Estonii a także ambasador Stanów Zjednoczonych przy NATO w Brukseli Douglas Lute.

Ambasador Lute podkreślił, że rozmieszczenie sprzętu nie jest samodzielną decyzją Waszyngtonu. „Robimy to na zaproszenie rządów tych krajów. Nie rozmieszczamy ani jednego czołgu, pojazdu opancerzonego, Humvee czy jeepa w kraju, który nas do tego nie zaprosił. Te zaproszenia zostały formalnie wyrażone w korespondencji dyplomatycznej” - dodał Lute.

Sprzęt ma być rozmieszczony w rejonach, gdzie ćwiczą żołnierze ze Stanów Zjednoczonych. Ma starczyć dla tylu żołnierzy, ilu ma liczyć NATO-wska szpica, choć Amerykanie twierdzą, że nie ma to bezpośredniego związku. Waszyngton podkreśla też, że nie wysyła dodatkowych żołnierzy, ale sam sprzęt.

Pojawiające się w mediach zapowiedzi rozmieszczenia ciężkiej broni już skrytykowała Moskwa. Zdaniem Rosji, jest to złamanie umów między Moskwą a NATO. Rosyjski prezydent Władimir Putin zapowiedział z kolei, że Rosja wzbogaci w tym roku swój arsenał nuklearny o 40 nowych międzykontynentalnych rakiet balistycznych.

Reklama

O sprawie będą także rozmawiać ministrowie obrony krajów Sojuszu, którzy jutro zbierają się w Brukseli.

Polska zadowolona z decyzji Pentagonu

Polska jest zadowolona z decyzji Pentagonu o rozmieszczeniu baz sprzętu amerykańskiej armii w naszym kraju i kilku innych państwach NATO. Minister obrony Tomasz Siemoniak powiedział, że decyzja ta jest bardzo ważna dla bezpieczeństwa Polski. Obecność sił amerykańskich leży bowiem w interesie naszego kraju.

Minister Tomasz Siemoniak podkreślił, że amerykańscy żołnierze są w Polsce rotacyjnie, od czasu zaostrzenia konfliktu na Ukrainie. W tym roku będzie ich 3700. W bazie w Łasku działa tak zwany stały posterunek sił powietrznych Stanów Zjednoczonych, a w przyszłym roku rozpocznie się budowa instalacji antyrakietowej w w Redzikowie. Minister dodał, że w najbliższych tygodniach zapadną konkretne decyzje, dotyczące organizacji magazynów amerykańskiego sprzętu w Polsce. Wojskowi specjaliści określą, jaki konkretnie sprzęt znajdzie się w naszym kraju.

Tomasz Siemoniak zapowiedział też, że na rozpoczynającym się jutro spotkaniu ministrów obrony państw NATO w Brukseli podjęte zostaną ważne kroki.

Siły szybkiego reagowania NATO zostaną dwukrotnie powiększone, do 30-40 tysięcy żołnierzy. Ma też zostać zatwierdzony komponent morski, powietrzny i sił specjalnych tak zwanej szpicy.

Minister poinformował, że Polska chce zainicjować w Brukseli dyskusję na temat politycznych założeń przyszłorocznego szczytu NATO w Warszawie. Siemoniak dodał, że chciałby, aby Sojusz na trwałe przystosował się do zmienionej sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa na Wschodzie. Częścią takich zmian jest ogłoszona dziś decyzja Stanów Zjednoczonych. Minister podkreślił, że to Rosja naruszyła postanowienia porozumienia z NATO, zawartego w 1997 roku. Rozmieszczenie w Polsce, Bułgarii, Rumunii i w krajach bałtyckich sprzętu amerykańskiej armii nie będzie jednak naruszeniem tego porozumienia.

Minister Siemoniak podkreślił, że w NATO narasta niezadowolenie w stosunku do Rosji. Członkowie Sojuszu widzą bowiem, że porozumienie z Mińska nie jest realizowane, a Rosja podejmuje działania, które zwiększają napięcie między nią a Zachodem.

>>> Czytaj też: Rosyjskie media: Antyrosyjskie nastroje w Polsce przekraczają wszelkie granice