W ostatnich trzech miesiącach splajtowały na Węgrzech aż 4 firmy brokerskie. Straty szacuje się w sumie na blisko 250 miliardów forintów, tj. ponad 10 proc. wartości środków finansowych w dyspozycji wszystkich firm brokerskich działających na Węgrzech. Większość tych olbrzymich strat to „spuścizna” po dwóch firmach: Buda-Cash i Questor, bo pozostałe dwie to płotki.

Pierwsza z rynku wypadła z gry Buda-Cash, a razem z nią 100 miliardów forintów. Początkowo wyglądało na to, że straciła ona na szeroko zakrojonej spekulacji frankiem szwajcarskim. Wkrótce wyszło jednak na jaw, że firma już od 15 lat fałszowała swoje księgi, skutecznie wyprowadzając w pole nie tylko klientów, ale także państwowe urzędy kontrolujące jej działalność.

Upadająca Buda-Cash doprowadziła do bankructwa dwa małe banki. Kierownictwo firmy trafiło do aresztu, a społeczeństwo węgierskie szuka odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób jej szefowie mydlili oczy kontrolerom z Państwowego Urzędu Kontroli Instytucji Finansowych, którzy kilka razy prowadzili w Buda-Cash szeroko zakrojone kontrole i nigdy nie stwierdzili żadnych nieprawidłowości. Prawda była zaś banalna – właściciele systematycznie podkradali pieniądze powierzane przez klientów i przeznaczali je na bardzo dobre własne życie. Wśród poszkodowanych jest 67 samorządów, którym zabrakło w konsekwencji środków na bieżące wydatki, w tym na pensje dla pracowników, więc otrzymały one od rządu 245 mln forintów w ramach natychmiastowej pomocy.

Znikają państwowe obligacje

Reklama

Przypadek Questora jest o wiele bardziej skomplikowany i niesie za sobą przedsmak skandalu politycznego. Po pierwsze, że coś jest tam nie tak z finansami zaczęto podejrzewać już kilka lat temu, ale właściwe instytucje nie przejawiały przesadnej determinacji w wyjaśnianiu wątpliwości, a teraz okazuje się w dodatku, że policja zagubiła wszystkie dokumenty z prowadzonego wówczas dochodzenia.

Po drugie, w przypadku Questora nie chodzi wyłącznie o pieniądze klientów prywatnych w liczbie ponad 30 tysięcy, bo duże straty poniosły również instytucje państwowe, w tym ministerstwo obrony oraz resorty zagranicznych stosunków gospodarczych i spraw zagranicznych, które na rachunkach w Questorze trzymały obligacje państwowe o wielomiliardowej wartości.

W firmie tej złożonych było ponadto 18 miliardów forintów przeznaczonych na podwyższenie kapitału państwowego Eximbanku. Kilka dni przed upadkiem Questora środki te zostały nagle wycofane, co oznaczało ratunek niemal dosłownie w ostatniej minucie, z tym że zamiast obligacji zwrócono ministerstwu gotówkę, bo państwowe papiery wartościowe zostały sprzedane przez brokera bez zgody i wiedzy ich właściciela.

Państwo odzyskało kapitał, ale przepadły odsetki. Prasa węgierska długo spekulowała dlaczego i na podstawie jakich informacji udało się uratować pieniądze ministerstwa zanim opinia publiczna dowiedziała się o bankructwie firmy. Rzecznik prasowy rządu tygodniami tłumaczył, kto i kiedy wydał zlecenie na wycofanie tych pieniędzy. Według pierwszej wersji decyzję podjął sam premier, który kierował się po prostu zdrowym rozsądkiem. Do dziś nie wiadomo jednak kiedy to uczynił, bo terminy i miejsca podjęcia decyzji zmieniały się wraz z kolejnymi wersjami wyjaśnień.

Opozycja dopatruje się w tej sprawie przypadku „insider trading”, czyli posługiwania się uprzywilejowanym dostępem do newralgicznych informacji, sugerując że rząd zdawał sobie sprawę z nieuchronności upadku firmy, ale zataił tę wiedzę po to aby uchronić rządowe pieniądze kosztem pozostałych klientów Questora. Prawda szybko na światło dzienne nie wyjdzie, bowiem większość parlamentarna Fideszu zablokowała inicjatywę powołania komisji śledczej.

>>> Czytaj też: Węgry na nowym Jedwabnym Szlaku. Chiny budują globalną sieć

Nieprzejrzyste przedsięwzięcia

Komisja miałaby sporo pracy. Osoby postronne zadają np. pytanie, jaki interes miałby mieć Questor oferując ministerstwu bezpłatne de facto przechowywanie obligacji, co według władz zadecydowało o wyborze usług tej właśnie firmy. Teraz, po bezprawnym zbyciu papierów widać, że Questor nie okazał się zupełnie bezinteresowny. Właściciel Questora, Csaba Tarsoly miał bardzo bliskie relacje z kręgami rządowymi, zaś przede wszystkim z ministrem spraw zagranicznych Péterem Szijjártó.

Questor angażował się w rozmaite przedsięwzięcia rządowe, takie jak np. finansowane ze środków publicznych Narodowe Izby Handlowe, które zajmują się promocją towarów węgierskich w państwach spoza Unii Europejskiej, m.in. w Rosji. Na zlecenie tutejszego MSZ Questor obsługiwał również węgierskie centrum wizowe w Moskwie. Duże emocje wzbudziło samobójstwo wysokiego rangą urzędnika (kierownika działu inwestycyjnego ministerstwa) popełnione przez niego w momencie wybuchu skandalu, a na dwa tygodnie przed jego wyjazdem na placówkę dyplomatyczną. Stale powraca także informacja, że w rękach firm brokerskich pozostają ciągle środki państwowe o wartości 300 miliardów forintów (ok. 4 mld zł).

W sprawie Questora są liczne inne wydarzenia niecodzienne. Na podstawie zezwolenia Państwowego Urzędu Kontroli Papierów Wartościowych i Giełd firma ta wyemitowała i sprzedała swoje własne obligacje o wartości 150 miliardów forintów (2 mld zł). Problem polega na tym, że zezwolenie od regulatora mówiło o emisji w wysokości do 60 miliardów forintów, choć gdyby analiza finansowa była gruntowniejsza, to zgody nie powinno być i na tę kwotę.

Formalnie, Questor sprzedał więc poza zezwoleniem obligacje za 90 mld forintów. W dodatku, są podejrzenia co do samego istnienia tych obligacji, więc powstaje zasadne pytanie, czy w przypadku zakupu nieistniejących obligacji w ogóle można wypłacić oszukanym klientom jakiekolwiek odszkodowanie z utworzonego na taki wypadek funduszu. Właściwa ustawa przewiduje odszkodowanie w wysokości do 6 milionów forintów (ok. 80 tys. zł), ale pod warunkiem, że poszkodowany okaże obligacje, a to w przypadku walorów Questora zdaje się niemożliwe.

>>> Czytaj też: Orban miał jednak rację? Węgry planują obniżkę podatków

Nie ma pieniędzy? Zaglądamy do banków

Zarysowała się zatem perspektywa, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi poniesie bardzo poważne straty, z czego część pożegna się z oszczędnościami całego życia. Rząd w ciągu kilku tygodni znalazł niekonwencjonalne rozwiązanie. Głosami Fideszu, ale też części opozycji, parlament uchwalił ustawę anulującą wspomniany 6-milionowy pułap odszkodowań i umożliwiającą wypłatę pełnych rekompensat w łącznej wysokości 150 miliardów forintów.

Skąd na to pieniądze? Naturalnie, od banków, które solidarnie i w trybie ekstraordynaryjnym wyposażyć mają w odpowiednią sumę tamtejszy odpowiednik polskiego bankowego funduszu gwarancyjnego. Węgierski Związek Banków natychmiast ostro zaprotestował, podnosząc niekonstytucyjność nowego prawa oraz złamanie porozumienia zawartego między rządem a bankami w sprawie zniesienia nadzwyczajnych podatków. Na jego mocy rząd zobowiązywał się, że po przewalutowaniu kredytów hipotecznych i komercyjnych zaciągniętych w frankach szwajcarskich na forinty, co kosztowało banki blisko 1000 miliardów forintów (ponad 13 mld zł), nie obciąży ich żadnymi nowymi kosztami. Największy bank, OTP (odpowiednik polskiego PKO BP) zadeklarował, że jeżeli węgierski Trybunał Konstytucyjny nie anuluje tej ustawy, to złoży pozew w międzynarodowym trybunale w Strasburgu.

Prezes OTP, najbogatszy Węgier, Sándor Csányi, który słynie z nadzwyczajnie dobrych stosunków z rządem i osobiście z premierem Viktorem Orbánem, powiedział na swojej konferencji prasowej, że jego bank miałby dopłacić do funduszu gwarancyjnego aż 50 miliardów forintów i zaraz potem uznał to za bezprawie i skandal.

Niezadowoleni są jednak nie tylko bankowcy. Powód? – są równi i równiejsi. Osoby poszkodowane w aferze Questora otrzymają pełną rekompensatę poniesionych strat, zaś ci którzy ponieśli duży i wielki uszczerbek w wyniku działalności innych firm brokerskich rozbiją głowy o pułap rekompensaty w wysokości 6 milionów forintów. Sprawa ta znajdzie się wkrótce na wokandzie trybunału konstytucyjnego.

Finanse i piłka

Na Węgrzech kto ma bliskie stosunki z premierem, to musi mu leżeć sercu węgierska piłka nożna. Szef OTP Csányi jest prezesem Węgierskiego Związku Piłki Nożnej, więc właściciel Questora nie mógł być dużo gorszy. Csaba Tarsoly kupił sobie zatem klub piłkarski na zachodzie Węgier w Győr, choć jeszcze kilka lat temu nawet nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle lubi tę dyscyplinę. Jego drużyna, Rába Eto, to 4-krotny mistrz tutejszej ekstraklasy (ostatni tytuł mistrzowski w sezonie 2012-2013), który nagle stracił swój okazały stadion. Stało się tak, ponieważ po wybuchu skandalu Questora wycofał się najważniejszy sponsor klubu – niemiecki koncern samochodowy Audi. W tej sytuacji klub ogłosił upadłość, a WZPN przeniósł drużynę z ekstraklasy do III ligi. Pan Tarsoly, człowiek niekonwencjonalny w próbach ratowania imperium, napisał list do premiera Orbána, w którym przedstawił swoją wizję wyciągnięcia Questora z tarapatów. Chodziłoby o marne parędziesiąt państwowych miliardów, na krótko i na kredyt.

Prezes Questor mógł zajmować się pisaniem listów do premiera i wykonaniem kilkudziesięciu ciekawych transakcji z rachunków swojej upadającej firmy, bo nikt nie zastanowił się, czy nie należałoby go przypadkiem aresztować. Péter Polt, prokurator generalny, który też jest stałym bywalcem VIP-owskich loży na stadionach ulubionych drużyn Viktora Orbána, tłumaczył po dwóch tygodniach od wybuchu skandalu, że nie ma możliwości aresztowania prezesa ze względu na – poszanowanie spraw człowieka.

Tymczasem, Tarsoly czekał na werdykt sądu upadłościowego, ale go nie doczekał, bo mimo upływu dwóch miesięcy sąd nie zdołał ogłosić jeszcze upadłości, ale postanowił za to uchylić blokadę kont firmy. W czasie, gdy sąd „procedował” odbyło się nadzwyczajne zgromadzenie akcjonariuszy, którzy mianowali nowego prezesa Questora – człowieka bezdomnego, karanego, bezrobotnego, z wykształceniem podstawowym.

Nowy prezes, Béla Orgován, który ani razy nie zjawił się w siedzibie firmy, ani nie dotknął żadnych jej dokumentów, zdążył tylko powiedzieć prasie, że widzi duży potencjał w firmie i po dwóch tygodniach prezesowania zniknął. Odszedł, bo Tarsoly, jak gdyby nigdy nic wrócił na fotel prezesa, jednak zaraz potem znalazł się za kratami. Prokuratura jest na razie zdania, że majątek firmy, stadion, hotel i centrum handlowe w Győroraz inne aktywa pokryją być może straty, choć nie generują one zysków już od wielu lat.

Na pytanie, gdzie podziały się pieniądze ze sprzedaży obligacji nie ma odpowiedzi. Milczenie najlepiej poinformowanych w tej sprawie jest o tyle zrozumiałe, że formalnie właścicielem Questora jest firma zarejestrowana w jednym z tych rajów podatkowych, które nie prowadzą ewidencji swoich akcjonariuszy.