Chodzi o 40 tysięcy uchodźców, którzy dotarli na stary kontynent przez Morze Śródziemne. A także o 20 tysięcy osób z obozów przy granicy z Syrią.

Dyskusja o podziale imigrantów była długa, bo przywódcy spierali się w jaki sposób należy rozmieścić uchodźców. Komisja Europejska, wspierana głównie przez Włochy i Grecję zaproponowała obowiązkowy podział, ale sprzeciwiły się kraje Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska.

Szef Komisji Jean-Claude Juncker pytany, czy jest rozczarowany odpowiedział, że nie traci złudzeń, bo ich nie ma. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk jest przekonany, że żaden kraj nie złamie zasady solidarności. "Deklaracje wszystkich bez wyjątku były dość optymistyczne. Wszystkie państwa bez wyjątku wykazały pełną solidarność z tym celem" - powiedział Donald Tusk. Mimo zasady dobrowolności unijne kraje będą jednak pod presją. Do końca lipca europejskie rządy powinny przedstawić swoje oferty. Ostateczna decyzja będzie podejmowana jednomyślnie.

Reklama

>>> Czytaj też: Francja opuści strefę euro? To byłby koniec unii walutowej

Szczyt UE - jest konflikt Tuska z Junckerem?

Przewodniczący Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej pokłóceni? Z nieoficjalnych informacji wynika, że na unijnym szczycie doszło do spięcia między Jean-Claudem Junckerem i Donaldem Tuskiem. Powodem była kwestia podziału imigrantów. I to nie był jedyny spór na szczycie.

Szef Komisji Europejskiej był zwolennikiem obowiązkowego podziału uchodźców między kraje członkowskie, szef Rady Europejskiej uważał, że to powinno być dobrowolne. I żaden nie chciał ustąpić. Obaj politycy pytani o to na konferencji prasowej, zaprzeczyli.

Szef Komisji Europejskiej apelował, by nie wierzyć przeciekom i nieoficjalnym informacjom. "Żadnego konfliktu między Donaldem a mną nie było" - powiedział Jean-Claude Juncker. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk mówił, że konflikt to abstrakcja. "Nie jesteśmy samobójcami" - dodał.

W kolejne awanturze na szczycie uczestniczył premier Włoch Matteo Renzi, który apelował o obowiązkowy podział uchodźców, a kiedy okazało się, że nie ma na to zgody, podobno zareagował emocjonalnie. "Nie macie prawa nazywać się Europą" - tak, według relacji dyplomatów, wykrzykiwał włoski premier. "Nie obchodzą mnie Twoje problemy" - odpowiedziała prezydent Litwy Dalia Grybauskaite, dolewając oliwy do ognia. Zainterweniowała niemiecka kanclerz Angela Merkel, która próbowała mediować.