Demonstranci zbierają się wieczorami w pobliżu pałacu prezydenckiego i rano rozchodzą się do domów. We wtorek brutalnie rozpędziła ich policja, używając pałek i armatek wodnych. Blisko 20 osób zostało rannych. - Nie wykluczam, że za tymi wydarzeniami mogą stać zagraniczne organizacje pozarządowe, kierujące opinie publiczną na zachodnią drogę rozwoju” - cytuje senatora Konstantina Kosaczowa „Rossijskaja Gazieta. Deputowany Rady Federacji dostrzega podobieństwa między protestami w Armenii i na Ukrainie. Dziennik powołując się na armeńskiego politologa Siergieja Sarkisjana podkreśla, że opozycja w Erywaniu korzysta z doświadczeń kolorowych rewolucji w krajach arabskich, w Gruzji i na Ukrainie.

>>> Czytaj też: Największe gospodarki świata w 2050 roku. Rosja wypada z gry, zastąpi ją Meksyk

Z kolei cytowany przez gazetę amerykański ekspert Paul Craig Roberts przypomina, że niedawno Armenię odwiedziła doradca sekretarza stanu Victoria Nuland. - Celem jej wizyty było zorganizowanie przewrotu podobnego do tego na Ukrainie - twierdzi amerykański politolog. Dalej „Rossijskaja Gazieta” sugeruje, że protesty w Armenii przygotowane są tak, aby nie wysuwając żądań politycznych i zachowując się pokojowo, zmusić władze do użycia siły, a dopiero wtedy na fali ogólnego oburzenia zażądać zmiany władzy. Wcześniej rosyjski senator z komisji spraw zagranicznych Igor Morozow porównał protesty w Erywaniu do kijowskiego Majdanu, wprost wskazując na kierowniczą rolę amerykańskich dyplomatów.

Reklama