Ateński parkiet nic nie mówi, bo zamknięty, ale większość europejskich giełd w środę popadła niemal w euforię, jakby już za chwilę miało nastąpić przełomowe porozumienie z wierzycielami.

Tylko nieznacznie bardziej czytelne sygnały płynęły z rynku walutowego. Frank słabł, ale raczej nie dlatego, że ryzyko zmalało, lecz z obawy przed interwencją szwajcarskiego banku centralnego. Euro słabło, ale raczej nie z powodu wzrostu ryzyka w strefie euro, tylko dlatego, że dolar się umocnił. Przynajmniej z dolarem wszystko jest jasne. Umocnił się z powodu zaskakująco dobrych danych makroekonomicznych, przybliżających perspektywę podwyżki stóp przez Fed. Jeśli dzisiejsze informacje z amerykańskiego rynku pracy będą równie pozytywne jak środowy raport ADP, spadek kursu euro poniżej 1,1 dolara będzie bardzo prawdopodobny. Publikacja protokołu z poprzedniego posiedzenia EBC oraz wystąpienie Mario Draghiego także wspólnej walucie nie pomogą, podobnie jak rosnący niepokój przed niedzielnym greckim referendum.

Jeśli zaś rynki chciałyby słuchać, dostrzegłyby że Moody’s obniżyła ocenę Grecji do poziomu śmieciowego, dołączając do Standard & Poor’s i Fitch, nie czekając na referendum, a MFW uznał, że odroczenie spłaty długu byłoby dla Grecji niekorzystne. Ten chór akurat jest wyjątkowo jednomyślny.



Reklama