Merytorycznie nic się nie stało: Grecy nadal mają 350 miliardów euro do spłacenia - mówi Michał Klinger pytany o sytuację po referendum w tym kraju.

Były ambasador Polski w Atenach w rozmowie z IAR zaznaczył, że Grecy zagłosowali na "nie", ale przecież nie odrzucili żadnej pomocy. Zdaniem dyplomaty, wkrótce na pewno dojdzie do dalszych negocjacji, bo byłoby zupełnie nieodpowiedzialnie, gdyby wszyscy z Zachodu stwierdzili że "teraz to już w ogóle nie negocjujemy". W jego opinii, to był niezwykły trick dyplomatyczny rządu greckiego, ogłoszenie referendum. Teraz, gdy naród poparł Tsiprasa, może on powiedzieć: "proszę, mój naród nie chce takich cięć".

>>> Czytaj też: Unia w potrzasku. Tusk zwołuje nadzwyczajny szczyt

Michał Klinger uważa, że jakaś ugoda musi być, ale z drugiej strony, trudniej jest Angeli Merkel życzliwiej traktować Greków. Psychologicznie sytuacja jest bardziej złożona i "nie wiadomo do czego doprowadzi". W efekcie, Europa i Grecja nadal mają poważny problem, taki sam, jak przed niedzielnym głosowaniem. Ci, którzy głosowali na "nie", czyli poparli swój rząd, de facto wiedzą, że od dziś muszą walczyć o utrzymanie się w strefie euro, powiedział Michał Klinger.

Reklama

Kanclerz Niemiec i prezydent Francji nie będą skłonni do okazywania słabości wobec Grecji. Spróbują jednak podczas dzisiejszego, dwustronnego spotkania w Paryżu znaleźć jakieś rozwiązanie - przewiduje Michał Klinger. Zauważa, że upadek euro w Grecji oznaczałby "olbrzymie niejasności" i straty na rynkach. Niewątpliwie bardzo dużo kosztowałoby też pożyczkodawców.

Dyplomata przypomniał, że po ugodzie z wierzycielami prywatnymi, którzy zgodzili się o ponad 50% umorzyć greckie długi, główna wierzytelność pozostała wobec budżetów państw. Chodzi o 350 miliardów euro, więc państwa muszą to rozwiązać. Ocenił, że to nie są duże pieniądze dla tak bogatych państw, ale jednocześnie podatnicy w Niemczech czy we Francji "muszą mieć jakieś jasne wytłumaczenie".

Zdaniem Michała Klingera , po greckim referendum odrzucającym warunki spłaty długu, zarówno kanclerz Angeli Merkel jak i Francuzom będzie trudniej wycofać się z poprzednich pozycji negocjacyjnych. Jak powiedział, byłoby to przyznaniem się do klęski, podczas gdy "racja psychologiczna leży po ich stronie, no bo jednak to oni pożyczyli Grekom, a nie Grecy im i Grecy te pieniądze jakoś skonsumowali".

Rozmówca IAR zauważył, że za parę miesięcy trzeba będzie myśleć o dalszych spłatach rozłożonego na 40 lat długu. Pojawi się więc kolejny problem, czy grecki budżet będzie miał nadwyżkę, pozwalającą na spłacanie bez kolejnych pożyczek. Czy Ateny będą mogły pożyczyć gdzie indziej, by oddać państwom, od których pożyczyły wcześniej. Ta sytuacja będzie się powtarzać, podsumował Michał Klinger.