Propozycje zmian w systemie emerytalnym wymusza rzeczywistość - uważa Władysław Kosiniak-Kamysz. Zdaniem ministra pracy nie tworzy to atmosfery dowolności ruchów i nie pozbawia państwa wiarygodności.
Jaki będzie kształt waloryzacji emerytur w przyszłym roku?
Jej wysokość zależy głównie od tempa wzrostu cen. Niska inflacja, a taką mamy teraz, stawia rząd przed pytaniem, o ile wyższa od ustawowej może być podwyżka.
To chyba dobra wiadomość dla emerytów. Ich świadczenia nie tracą realnej wartości, a nawet zyskują przy deflacji.
Tak, ale nie przekłada się to na ich codzienne życie.
Reklama
GUS podaje, że dochód rozporządzalny w gospodarstwach emerytów realnie wzrósł.
Wzrósł, ale to jeszcze nie oznacza, że jest wysoki. Badania GUS pokazują, że są oczywiście grupy w jeszcze trudniejszej sytuacji – m.in. rodziny wielodzietne. Pierwsi dostrzegliśmy ten problem. Stąd programy skierowane do rodzin 3+ jak karta dużej rodziny czy zwiększenie ulg podatkowych.
Decyzje w sprawie wysokości podwyżki dla emerytów przed nami. W zeszłym roku była waloryzacja mieszana. Jestem zwolennikiem tego rozwiązania, bo mocniej wspiera osoby z najniższymi świadczeniami. Wiem, że dla wielu osób 36 zł podwyżki to wciąż niewiele, ale to i tak więcej niż 9 zł wynikające z ustawowej waloryzacji. To była dobra zamiana i warto ją ponownie rozważyć.
Waloryzacja mieszana czy jednorazowe dodatki dla emerytów? Który wariant by pan wolał?
Najlepszy dla emerytów. Taki mechanizm jak jednorazowy dodatek był stosowany kilka lata temu. Wybór zależy od sytuacji budżetowej. Koszt waloryzacji ustawowej to niespełna miliard złotych, znacznie mniej niż rok temu. Żeby podwyżka była odczuwalna, potrzebna jest większa dotacja z budżetu. Rozmawiamy o tym z ministrem finansów.
Rozumiem, że sama waloryzacja na obecnych warunkach nie wchodzi w grę. Jaka jest paleta wyboru: waloryzacja mieszana, dodatki jednorazowe czy podniesienie emerytur minimalnych?
Wymienił pan wszystkie opcje oprócz czystej waloryzacji kwotowej, która epizodycznie może wystąpić. Za najrozsądniejszy uważam wariant waloryzacji mieszanej, choć do przyjęcia są też dodatki jednorazowe.
Z czym resort pracy wyjdzie do końca kadencji?
Większość najważniejszych propozycji właśnie finalizujemy. Pakiet rodzinny, czyli ustawa wprowadzająca zasadę „złotówka za złotówkę”, jest już u prezydenta. Ustawa o świadczeniach rodzicielskich w wysokości tysiąca złotych właśnie trafiła do Senatu. Ustawą o dialogu społecznym zajmuje się już Senat, Sejm przyjął ją prawie jednogłośnie. Do tego dochodzi rozwiązanie przedstawione wspólnie przez PO i PSL: nowa, niezwykle ważna ustawa „Praca dla młodych” oraz projekt PSL – wprowadzenie możliwości przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy.
Co to oznacza w praktyce?
To zwiększenie wolności i możliwości wyboru. W obecnym systemie mamy emerytury częściowe, pomostowe i świadczenia przedemerytalne. Teraz warto wyodrębnić w nim tę część, która daje możliwość wyboru przejścia na emeryturę po odprowadzaniu składek przez 40 lat. Faktycznie proponujemy zniesienie wieku emerytalnego, zastąpienie go wymogiem stażu pracy i utrzymaniem granicy 67 lat jako gwarancji dla emerytury minimalnej.
Jak może działać system emerytalny bez wieku uprawniającego do przejścia na emeryturę?
Taki wiek zostałby jako gwarancja minimalnej emerytury. Ale w obecnym systemie, opierającym się na zasadzie „ile sobie uzbierasz, taką emeryturę otrzymasz”, 40 lat aktywności zawodowej i odprowadzania składek to już długi okres, który powinien dawać możliwość skorzystania z emerytury. Oczywiście im dłużej będziemy pracować, tym ta emerytura będzie większa.
Jest na to zgoda koalicjanta?
Będziemy zachęcać PO i inne kluby do poparcia tego projektu. Mam nadzieję, że na kolejnym posiedzeniu Sejmu odbędzie się pierwsze czytanie.
Wolność wyboru ładnie brzmi, ale czy to nie projekt głównie pod elektorat PSL?
Pierwszy raz to hasło rzuciły związki zawodowe. Za była też część ekonomistów. Poparł je prezydent Komorowski. Trudno mówić o faworyzowaniu kogokolwiek, bo staż pracy będzie taki sam dla każdej grupy zawodowej.
Ale sedno pomysłu to odpowiednia liczba lat składkowych. Rolnicy będą grupą, która będzie miała najmniejszy kłopot z ich udokumentowaniem. Z kolei według MAiC zostały zniszczone dane 11 mln pracowników, których zakłady sprywatyzowano, a ich archiwa trafiły do firm, które miały przechowywać dane.
Dziś też trzeba dokumentować staż pracy, np. dla emerytury minimalnej, więc niezależnie od tego rozwiązania ta dokumentacja i tak jest potrzebna. Myślę, że przy rekonstrukcji historii zatrudnienia trzeba wykazać się większym zaufaniem do obywateli i pamiętać także o tym, że ZUS ma dane o odprowadzanych składkach.
Tylko czy ta propozycja to faktycznie oferta dla osób ciężko pracujących? Ludzie z zawodów, w których pracowano najciężej, często byli w zakładach pracy, które przechodziły restrukturyzację, byli zwalniani, często potem pracowali na czarno. To raczej propozycja skierowana do rolników i osób ze sfery publicznej, gdzie składki były płacone systematycznie.
Osobom, które nie mają odprowadzonych składek, trudniej będzie skorzystać z tego rozwiązania. To powinno nas wszystkich zachęcić do legalnej pracy, do wychodzenia z szarej strefy, do nieunikania płacenia składek.
Czy pomysł na 40-letni staż i w konsekwencji likwidację wieku emerytalnego to nie jest, mówiąc językiem piłkarskim, cofanie nogi? Od trzech lat słyszeliśmy, że podwyższanie tego wieku to konieczność dla finansów publicznych.
Dlatego my proponujemy coś innego niż PiS. Nie chcemy nieodpowiedzialnego odwrócenia reformy, ale jej uzupełnienia o kryterium stażu i utrzymania docelowego wieku 67 lat jako kryterium przyznania emerytury minimalnej. To nie odwrót, ale ewolucja. Mieliśmy emerytury pomostowe, potem wolność wyboru między ZUS-em a OFE. Przyszedł czas na kolejną zmianę.
Do tej pory logika zmian w systemie była taka, że efektywny wiek emerytalny był podwyższany. To wszystko pod hasłem „dłużej żyjemy, dłużej musimy pracować”, do czego też przekonywał pan jako minister. Co się zmieniło?
Przesłanie „im dłużej pracujesz, tym wyższą będziesz miał emeryturę” jest aktualne. To wynika wprost z reformy emerytalnej. Musimy jednak brać pod uwagę realia zmieniającego się rynku pracy. System emerytalny musi za tymi zmianami nadążać.
Czy w takim razie skorzystanie z możliwości przejścia na emeryturę tylko na podstawie stażu będzie łączone z zakazem pracy?
W tym projekcie takiego zakazu nie ma. Zasady muszą być takie same dla wszystkich. Dziś osoby przechodzące na emeryturę mogą dalej pracować po spełnieniu odpowiednich warunków. Nie widzę powodu, żeby przy wymogu 40 lat pracy było inaczej.
Czy te pomysły nie tworzą atmosfery, że są możliwe dowolne ruchy w systemie emerytalnym? Do tej pory była pewna logika zmian pod hasłem dostosowania systemu do zmian demograficznych, pojawił się pomysł Andrzej Dudy podchwycony przez Bronisława Komorowskiego, a teraz przez was. Za chwilę zmiany pójdą w losowo wybranym kierunku.
Zaproponowane zmiany są głęboko przemyślane i stanowią uzupełnienie obecnego systemu. Nie możemy nie reagować na zmieniającą się rzeczywistość wokół nas. To dobre rozwiązanie dla rynku pracy. Możliwość przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy wyciągnie wielu pracowników z szarej strefy. Nie będzie się już opłacało unikać płacenia ZUS. A im więcej osób pracuje legalnie, tym większa stabilność systemu.

>>> Czytaj też: Koniec długiej batalii - ciężarne będą mogły rodzić ze znieczuleniem