Bank centralny nie zawsze generuje zysk. Wynika to często z powodów, które leżą poza jego kontrolą, o czym najlepiej świadczy przykład NBP z 2007 r.

Silna aprecjacja złotego przyczyniła się wówczas do znaczącego zmniejszenia, w ujęciu złotowym, polskich rezerw. I to już wystarczyło do bycia na minusie. Ujemne wyniki – z różnych powodów – mają także inne banki centralne.

W sumie bilansowej banku centralnego znajduje się dość istotna pozycja zatytułowana: kapitał i rezerwy kapitałowe (w skrócie kapitał). Z punktu widzenia wielkości tej pozycji (względem całej sumy bilansowej), nie odgrywa ona większej roli, mimo to jej znaczenie jest bardzo duże. Na tę pozycję można spojrzeć przez pryzmat następującego pytania: ile zostało bankowi zysku po spłaceniu wszystkich jego zobowiązań.

Na temat dochodowości banków centralnych napisano już bardzo dużo. Rząd, jak wiadomo, zawsze liczy na dochód spływający z banku centralnego. Nic więc dziwnego, że brak takiego dochodu powoduje napięcia na linii bank – rząd. Tu wkraczamy już jednak w kwestie polityki. Rzecz jest jednak ważna także z merytorycznego punktu widzenia. W szczególności warto odpowiedzieć sobie na takie pytania:

– Co się stanie kiedy pozycja kapitał i rezerwy staną się ujemne?

Reklama

– Czy takie rozwiązanie jest w ogóle możliwe?

– Czy ujemny kapitał będzie miał wpływ na zdolność banku centralnego do prowadzenia polityki monetarnej?

Banki centralne nie od dziś przyglądają się odpowiedziom na te pytania. Muszą one bowiem liczyć z bardzo dużymi stratami w najbliższym czasie. Chodzi przede wszystkim o Bank Szwajcarii (SNB) oraz Bank Japonii (BoJ). Skąd te obawy? Otóż są to banki, które uciekały się albo uciekają się do skupu albo dewiz obcych albo papierów skarbowych. Tego rodzaju zakupy przyczyniają się – za sprawą wzrostu aktywów – do wzrostu całej sumy bilansowej banku centralnego.

Wzrost aktywów ma najczęściej odzwierciedlenie we wzroście ilości gotówki w obiegu albo wzroście depozytów bankowych po stronie pasywów banku centralnego. Wartość nabytych aktywów ulega zmianie pod wpływem tego, co się dzieje albo na rynku walutowym albo na rynku obligacji. Jeśli z upływem czasu wartość tych aktywów spada, to bank centralny jest narażony na stratę. A więc z punktu widzenia dochodowości banku, luzowanie ilościowe może być bardzo kosztowne.

>>> Czytaj też: Banki w Grecji pozostaną zamknięte jeszcze przez kilka dni

Ujemny kapitał bez większego wpływu na banki centralne Chile oraz Czech

Na dwa pierwsze z postawionych wyżej pytań odpowiedź jest twierdząca, a do trzeciego pytania wrócę później. Na pytanie o banki centralne z ujemnym kapitałem własnym, na myśl przychodzą przynajmniej trzy banki: Bank Izraela, Bank Chile oraz Bank Czech, przy czym ten ostatni wyszedł właśnie na plus. W Chile (nie licząc małych przerw jak ta z 2008 r.), kapitał banku centralnego jest na minusie od 1982 r., czyli wielkiego kryzysu bankowego jakie nawiedził ten kraj na początku lat 80. ubiegłego stulecia. W latach 90. oraz na przełomie poprzedniej i obecnej dekady, potrzeba sterylizacji napływu kapitału (z czego 60 proc. stanowiły inwestycje bezpośrednia a pozostałe 40 proc. to kapitał portfelowy i kredyty krótkoterminowe) uniemożliwiała zamknięcia przysłowiowej dziury. I nadal jest ona bardzo duża. W 2014 r. jego bezwzględna wartość kapitału wynosiła 2,4 proc. PKB.

Co się dzieje z kapitałem za sprawą aprecjacji waluty, w tym przypadku korony, najlepiej widać na przykładzie Banku Czech (CNB). Strata Banku Czech wynosiła okresowo nawet 5 proc. PKB kraju, a w 2009 r. sięgała nawet ponad 21 proc. całej jego sumy bilansowej. Sytuacja diametralnie zaczęła się zmieniać za sprawą zainicjowanej w listopadzie 2013 r. polityki mającej na celu niedopuszczanie do aprecjacji korony poniżej poziomu 27 koron za 1 euro. Wiele wskazuje, że 2015 może być pierwszym rokiem, w którym Bank Czech osiągnie wreszcie wartość dodatnią w tej pozycji sumy bilansowej.

Nie bez znaczenia były też bardzo niskie koszty sterylizacji. W Republice Czeskiej oprocentowanie od ponad 30 miesięcy wynosi praktycznie zero proc. podczas gdy stopa referencyjna została ustalona na poziomie 0,05 proc. Jest to ważne. Rzecz w tym, że bank centralny ściągą nadpłynność z rynku i deponuje ją u siebie zapisując ściągniętą nadpłynność po stronie pasywów. Im niższe oprocentowanie, tym mniejszy koszt opisywanej tutaj operacji.

Dla Miroslava Singera osiągnięcie to nie jest istotne. Jeszcze w 2011 r. powiedział on, że bankowi nie chodzi o wynik na papierze, ale o zaufanie ze strony obywateli. A to jest dużo ważniejsze niż zysk wygenerowany przez bank centralny. W podobnym duchu wypowiadał się kiedyś Fed, a niedawno też szwedzki Riksbank. W przypadku Szwajcarii i Japonii perspektywa ujemnego kapitału wydaje się jednak niepokoić tamtejsze banki centralne. SNB już teraz mówi o możliwości posiadania ujemnego kapitału, a Bank Japonii podjął już nawet pewne kroki aby zapobiec stratom jakie może wywołać prowadzony program skupu obligacji.

Warto przyjrzeć się tym dwóm przypadkom. Trzeba pamiętać, że oba te banki mają swoich akcjonariuszy, co dodatkowo utrudnia ich położenie i proces decyzyjny.

Szwajcarzy szykują się na duże straty

Suma bilansowa SNB (w procencie do PKB) przekroczyła w ostatnim czasie 85 proc. PKB Szwajcarii. Władze SNB wydają się być zaniepokojone takim stanem rzeczy. Wiceprezes tego banku, Jean-Pierre Dantine uważa, że strata SNB może przewyższać kapitał własny banku centralnego. Jest to możliwe. Na koniec kwietnia 2015 r. rezerwy walutowe szwajcarskiego banku centralnego przekraczały poziom 536 mld franków, choć jeszcze na koniec 2014 r. wynosiły ok. 510 mld franków.

Rok 2014 był wyjątkowo pomyślny dla SNB. Dokonywany przez ten bank transakcje walutowe przyniosły zysk rzędu ok 38 mld franków, najprawdopodobniej głównie za sprawą silnej aprecjacji dolara w drugiej połowie ubiegłego roku. W końcu 42 proc. rezerw SNB denominowane jest w euro. Zysk z 2014 pozwolił podreperować nadszarpnięty kapitał, głównie za sprawą interwencji z 2009 i 2012 r.

Niestety upłynnienie franka z 15 stycznia 2015 r. i będąca jego pochodną aprecjacja o ok. 15 proc. musiała wywrzeć ujemny wpływ na kapitał. Z danych za pierwszy kwartał wynika, że strata SNB wyniosła ponad 30 mld franków (a licząc rok do roku ponad 34 mld franków). Nic więc dziwnego, że SNB przygotowuje się na najgorsze. Tym bardziej, że kapitał wynosi 56,27 mld, a ilość walut obcych po stronie aktywów rzędu 536 mld. Zatem dalsza aprecjacja franka (co w dobie kryzysu greckiego nie jest wykluczone) rzędu ok. 11 proc. może oznaczać ryzyko ujemnego kapitału.

>>> Polecamy: Węgierskie banki wychodzą na prostą. Po pięciu latach traumy

Przezorny Bank Japonii

Obok rezerw walutowych, w skład aktywów banku centralnego wchodzą także skupowane przez bank obligacje. One także mogą generować straty. Skupując na dłuższą metę obligacje bank centralny przyczynia się do ich podrożenia (w następstwie dokonywanych zakupów), co prowadzi w efekcie do straty w bilansie banku centralnego za sprawą wcześniej nabytych obligacji. Rzecz w tym, że przy rozliczaniu tych wcześniej nabytych obligacji, punktem odniesienia dla nich w sumie bilansowej jest ich cena z późniejszego okresu, często zawyżona za sprawą trwającego skupu przez bank centralny

Wizją pokaźnych strat coraz bardziej przestraszony jest Bank Japonii. Świadczą o tym ostatnie posunięcia w zakresie wypracowanego przez BoJ zysku. W zakończonym 31 marca roku fiskalnym 2014/2015 Bank Japonii pozostawił sobie znacznie większe rezerwy na wypadek strat kursowych. Zazwyczaj BoJ zachowuje sobie 5 proc. swojego zysku, a resztę transferuje do rządu. W tym roku pozostawił sobie aż 25 proc. zysku, w efekcie czego do rządu trafiło jedynie 0,757 bln jenów.

Czy ujemny kapitał wpływa na skuteczność działań banku centralnego? Peter Stella, były urzędnik MFW twierdzi, że przykłady Banku Chile oraz Banku Czech (a także innych – Banku Izraela, czy Banku Meksyku) pokazują, że ujemny kapitał banku centralnego nie musi być powodem do zmartwień. Ale tu chodzi o małe banki centralne. Nikt nie wie natomiast, jak rynki finansowe przyjmą wiadomość o potężnych stratach któregoś z najważniejszych banków centralnych. Ryzyka jakiejś nagłej wyprzedaży nie da się niestety wykluczyć. Wspomina o tym Stella, a przede wszystkim w swojej publikacji BIS (Bank Rozrachunków Międzynarodowych). Dlatego przezorny SNB już teraz przygotowuje rynki na taką ewentualność.

Przykłady niektórych krajów dowodzą, że ujemny kapitał nie utrudnia bankowi centralnemu wykonywanie jego zadań. Ale mowa tu o stosunkowo małych gospodarkach. Inaczej może być w przypadku krajów, które zdecydowały się na luzowanie ilościowe. W ich przypadku ujemny kapitał może być ubocznym skutkiem dużego wzrostu sumy bilansowej. W ich przypadku ważna będzie strategia zmniejszania rozdmuchanej sumy bilansowej.