Tymczasem przedstawiciele państw członkowskich w przyjętym w czwartek w Brukseli mandacie do dalszych negocjacji proponują, by zobowiązania wyniosły 153,27 mld euro, a płatności 142,12 mld euro. Gdyby taka propozycja została przyjęta, UE realnie wydałaby w przyszłym roku 1,4 mld euro mniej niż zaproponowała Komisja.

Podobnie jak KE, również państwa członkowskie chcą skierowania największego strumienia środków na stymulowanie wzrostu gospodarczego. W dziale budżetu określanym jako "inteligentny i sprzyjający włączeniu społecznemu wzrost" państwa członkowskie chcą jednak cięcia wynoszącego ok. 0,6 mld euro (w płatnościach).

Mniej na zrównoważony wzrost

Zmniejszone miałby również zostać wydatki na dział "zrównoważony wzrost: zasoby naturalne" o prawie 200 mln euro. Państwa unijne chcą też nieco "przystrzyc" (o ok. 400 mln euro) środki na "globalną Europę", z której finansowana jest np. pomoc humanitarna i sprawy zagraniczne. Ten dział budżetu odnotuje największy wzrost w przyszłym roku, wynoszący według propozycji KE ponad 28 proc; dzięki czemu suma, jaką UE będzie miała na reagowanie na zewnętrze kryzysy (m.in. konflikt w Syrii, czy na Ukrainie) wzrośnie do poziomu ponad 9 mld euro (nawet już po cięciach zaproponowanych przez państwa członkowskie).

Reklama

Z informacji służb prasowych Rady wynika, że państwa członkowskie ostatecznie zatwierdzą swoje stanowisko we wrześniu, po czym będzie się mogła rozpocząć procedura negocjacji budżetu z Parlamentem Europejskim.