Wsparcie instytucji publicznych dla rodziny zgodnie z powszechnie obowiązującą definicją powinno obejmować stosowanie ulg w podatkach, dodatków i zasiłków pieniężnych dla rodzin posiadających wiele dzieci, stosowanie ułatwień kredytowych dla małżeństw z krótkim stażem i w młodym wieku, zapewnianie gorzej sytuowanym mieszkań we w miarę nowoczesnym budownictwie socjalnym czy bezpłatnej opieki zdrowotnej dla matek i dzieci. Ktoś powie: o co chodzi? Przecież to wszystko polskie państwo zapewnia.
Czyżby? Wprawdzie jeszcze niedawno prezydent Komorowski przekonywał, że Polska ma dziś najlepszą politykę prorodzinną w całej swojej historii, ale była to deklaracja sporo na wyrost. Według NIK bowiem ta najlepsza polityka to pozór i fasada – bez realnego wpływu na poprawę sytuacji rodzin, które znalazły się w złym położeniu. Potwierdzają to proste liczby. Obecnie, jak wyliczył GUS, 7,4 proc. polskich gospodarstw domowych żyje w skrajnym ubóstwie. Jednocześnie taka sytuacja dotyka aż 26,9 proc. rodzin z czworgiem i więcej dzieci. Tym samym co czwarta polska rodzina wielodzietna, czyli kilkaset tysięcy ludzi, ledwie wiąże koniec z końcem – w XXI wieku, w cywilizowanym państwie, w Unii Europejskiej. Trudno nad tym przejść do porządku dziennego.