Być może już dzisiaj grecki parlament rozpocznie głosowanie nad reformami, które obiecał w Brukseli premier Aleksis Tsipras. Zmiany w systemie emerytalnym, podwyżki podatków oraz dokończenie prywatyzacji są niezbędne, by Ateny mogły dostać kolejną transzę pomocy. Nie jest jednak pewne, czy premierowi Tsiprasowi uda się przeforsować reformy w parlamencie.

Po powrocie z maratonu negocjacji w Brukseli premier Tsipras rozpoczął wczoraj maraton negocjacyjny w Atenach. Wszystko po to, aby skłonić jak największą liczbę deputowanych do głosowania za trudnymi i bolesnymi dla Greków reformami.

Wynik głosowania nie jest przesądzony, bo w rządzącej partii Syriza ponad 30 buntowników chce wstrzymać się od głosu. W dodatku współkoalicjant Tsiprasa, partia Niezależni Grecy zapowiada głosy na „nie”. „To porozumienie zawiera m.in. zmiany, które doprowadzą do konfiskaty domów i zmiany, które są upadkiem wartości konstytucyjnych. Na to nie ma zgody” - mówi lider Niezależnych Greków, minister obrony Panos Kammenos.

>>> Czytaj też: Prywatne zyski, uspołecznione straty. Cała prawda o programach ratunkowych

Reklama

Greckiego premiera poprze niemal cała opozycja, ale wciąż nie ma pewności, czy to wystarczy, aby parlament zaakceptował wszystkie reformy, które nakazała Grekom Unia Europejska. W dodatku, nie jest pewne, czy kontrowersje nie spowodują opóźnień i tym samym Grecja może nie dotrzymać środowego terminu uchwalenia wszystkich zmian.

Jak relacjonuje z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, w najbliższych dniach w Grecji można też spodziewać się wielu demonstracji przeciwników reform. Na jutro 24-godzinny strajk zapowiedział jeden ze związków zawodowych pracowników sektora publicznego.