Premier Grecji stoczy dziś bój w parlamencie, gdzie będzie przekonywał do przegłosowania pilnych ustaw. To warunek, by Grecja mogła otrzymać kolejną gigantyczną pożyczkę od międzynarodowych instytucji.

Tak ustalono w poniedziałek nad ranem, na szczycie w Brukseli. Coraz więcej wiadomo o kulisach tego szczytu, po którym notowania w Aleksisa Tsiprasa w eurolandzie wzrosły.

Opanowany, zachowujący zimną krew nawet w trudnych sytuacjach, choć poczucie humoru ma kiepskie - tak mówi się o nim w Brukseli po maratonie negocjacyjnym na szczycie. Najcięższe rozmowy dotyczyły utworzenia funduszu, do którego Grecja ma przekazać majątek o wartości do 50 miliardów euro, a większość dochodów z prywatyzacji ma być przekazanych na spłatę długu. "Chcecie Kretę? A może cały Akropol?" - miał ironizować Aleksis Tsipras.

Cisza dobiegająca z pokoju obrad przerywana co jakiś czas trzaskającymi drzwiami - tak pracownicy Rady opisują ostatnie godziny negocjacje. Aleksis Tsipras dzwonił do Aten, rozmawiał z prezydentem i liderami największych partii, jeszcze nad ranem chciał zerwać szczyt, podobnie jak niemiecka kanclerz Angela Merkel. Nie zgodził się na to szef Rady Europejskiej Donald Tusk, który namówił ich do dalszych negocjacji. Później z pomocą przyszedł podobno premier Portugalii, który zaproponował, by część wpływów z funduszu prywatyzacyjnego przeznaczyć na inwestycje w Grecji. To ma między innymi pomóc greckiego premierowi przekonać parlament do zaakceptowania porozumienia z wierzycielami.

>>> Czytaj też: Dijsselbloem: Cierpliwość Europy wobec Grecji się wyczerpuje

Reklama

Głosowanie nad reformami

Grecki parlament ma dzisiaj przegłosować trudne dla kraju reformy gospodarcze. To warunek rozpoczęcia negocjacji z eurolandem o trzecim pakiecie finansowym. Niewykluczone są także protesty.

Rano w parlamencie w Atenach zaplanowana jest debata w komisjach, a po południu dyskusja na sesji plenarnej. Wieczorem dojdzie do głosowania reform, ale wynik nie jest pewny, bo część deputowanych Syrizy otwarcie sprzeciwia się oszczędnościom. Nie wiadomo też, co zrobi współkoalicjant, ugrupowanie Niezależni Grecy. Premiera poprze opozycja, co może oznaczać, że Aleksis Tsipras będzie miał w parlamencie minimalną większość.

„Nie wiem, jak wielu deputowanych zamierza zagłosować przeciwko, ale wszyscy muszą brać odpowiedzialność za swoje czyny. A kraj musi być skutecznie rządzony, musi stanąć na nogi i wypełnić obietnice do których się zobowiązał” - mówił po wieczornym spotkaniu Syrizy deputowany Giorgos Varemenos.

Jak relacjonuje z Aten specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, sami Grecy mają nadzieję, że uda się przeprowadzić reformy, by kraj stanął na nogi. „Wierzę, że jesteśmy mocni. Te kolejki do bankomatów pokazały, że ludzie mają zarówno godność jak i cierpliwość. Chcę wierzyć, że wyjdziemy z tego kryzysu cało, nawet jeśli mamy za niego płacić jeszcze przez wiele lat” - mówi mieszkaniec Aten Nikos.

Wśród reform, którymi ma zająć się parlament są reforma emerytalna, podwyżki podatku VAT i CIT oraz o ustawy związane z prywatyzacją.

Tymczasem związki zawodowe zapowiadają na dzisiaj strajki. Wieczorem na placu przed parlamentem planowana jest wielka demonstracja pracowników budżetówki. Rano spodziewane są zakłócenia w kursowaniu metra, a przez cały dzień nie będzie kurować kolej podmiejska. Niewykluczone są też demonstracje aptekarzy oraz restauratorów.

>>> Czytaj też: Dramatyczny raport MFW o Grecji. Kraj jest w ruinie, 85 mld euro pomocy to za mało