Nieprofesjonalny, tandetny, komiczny. Tak najczęściej opisywany jest spot o dopalaczach, przygotowany na zlecenie Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Wiadomo już, ile kosztowała realizacja filmiku.

Socjolog Krzysztof Martyniak, który przez lata badał środowisko narkomanów uważa, że tego filmiku nie ratuje nawet to, że dziś ogląda go średnio tysiąc osób na minutę. To trochę jak z politykiem, który jest bardzo popularny, tylko nie wiadomo czy dlatego, że jest skuteczny, czy może dlatego, że jest pajacem.

Ekspert do spraw reklamy Mikołaj Nowak uważa, że podstawowym błędem tego filmiku jest brak jakiegokolwiek pomysłu. Młodzież na trzepakach, komiczny diler, pojawiająca się znikąd policja, a do tego teksty, które są cytatami z polityków partii rządzącej.

>>> Czytaj też: Więzienie zamiast grzywny. Resort zdrowia wypowiada prawdziwą wojnę dopalaczom

Adam Nyk z Monaru uważa, że ten klip nie dotrze do młodzieży. Wyczują od razu, że ktoś ich nie traktuje poważnie. Jego zdaniem w tej sprawie grożenie palcem młodym ludziom sprawi, że przełączą one na inny kanał telewizyjny.

Reklama

Klip GIS-u kosztował 3200 złotych i powstał w ciągu jednego dnia. W spocie przedstawiona jest scena, w której diler próbuje sprzedać młodym ludziom dopalacze. Zostaje przyłapany przez policję. Młodzież natomiast w filmiku cytuje słynne teksty polityków: "oddalam to pytanie" ministra Zembali i "taki mamy klimat" wicepremier Bieńkowskiej.

Zobacz spot "Stop dopalaczom":

Trwa ładowanie wpisu