Na świecie pojawił się ostatnio wysyp teorii spiskowych na temat tajemniczych powiązań Władimira Putina z zachodnimi liderami. Według najnowszych doniesień, Putin mógł pomóc Grecji opuścić strefę euro, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie, co wepchnęło Aleksisa Tsiprasa w ramiona UE - pisze w felietonie Leonid Bershidsky.

Na początku tygodnia grecki magazyn „To Vima” poinformował, że Tsipras poprosił Putina o udzielenie 10 mld dol. pożyczki. Pieniądze te miały pomóc Grecji powrócić do drachmy. Gdyby rzeczywiście doszło do powrotu do starej waluty, Grecja potrzebowałaby bowiem rezerw walutowych, a była niemal całkowicie pozbawiona euro. Według gazety, Rosja zaproponowała Atenom wypłacenie z góry 5 mld dol. w ramach zaliczki na budowę gazociągu biegnącego przez Grecję i będącego częścią projektu „Turecki Strumień”.

„To Vima” to wiarygodna gazeta, która ma dobrych politycznych informatorów. Dlatego właśnie opozycyjna partia Nowa Demokracja wystosowała oficjalne zapytanie do greckiego premiera o ustosunkowanie się do prasowych doniesień. Tsipras prawdopodobnie wyparłby się tez z artykułu, tak samo jak zrobił to Kreml. Rzecznik prasowy Putina Dmitri Peskov zapewniał w środę agencję Interfax, że „władze Grecji nigdy nie prosiły Rosji o pomoc”. Gdyby jednak okazało się, że opublikowany w greckiej gazecie raport jest prawdziwy, mogłoby to wytłumaczyć kilka niejasności.

W ostatnim wywiadzie dla NewStatesman.com, były minister finansów Grecji Janis Varoufakis przyznał, że w jego resorcie powołano specjalną 5-osobową grupę ludzi, tzw. „wojenny gabinet”, która opracowywała scenariusze wyjścia Grecji ze strefy euro. Zapadła jednak decyzja, by wstrzymać prace. 10 lipca na łamach Guardiana Varoufakis pisał, że porzucenie euro przez Grecję wymagałoby posiadania środków, których Grecja nie ma.

„By wyjść z euro, musielibyśmy stworzyć nową walutę od podstaw. W przygniecionym wojną Iraku wprowadzenie nowych banknotów zajęło niemal rok, w tym celu wykorzystano około 20 Boeingów 747, konieczna była mobilizacja amerykańskiej armii, zaangażowanie trzech firm drukujących pieniądze i setek ciężarówek. W obliczu braku takiego wsparcia, Grexit oznaczałby konieczność ogłoszenia ogromnej dewaluacji z co najmniej 18-miesięcznym wyprzedzeniem – to gotowy przepis na likwidację całego kapitału na giełdzie i przetransferowanie go za granicę wszystkimi możliwymi kanałami”.

Reklama

Wsparcie dla Grecji mogłoby nadejść tylko od kilku państw, szczególnie od Rosji i Chin. Ten ostatni kraj był jednak przeciwny wyjściu Grecji ze strefy euro. Gdy premier Li Keqiang spotkał się w czerwcu z europejskimi politykami i urzędnikami w Brukseli, rzeczniczka chińskiego resortu spraw zagranicznych Hua Chunying zapewniła, że Chiny mają nadzieję, iż Grecja pozostanie w Eurolandzie, a członkowie strefy euro będą na tyle mądrzy, by odpowiednio rozwiązać problem zadłużenia.

Rosja wydawała się bardziej przyjaźnie nastawiona do Grecji. W maju wiceminister finansów Siergiej Storchak zasugerował, ze Grecja mogłaby dołączyć do grona państw BRICS, czyli Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA, a Nowy Bank Rozwoju mógłby wesprzeć Ateny pożyczkami.

Być może właśnie dlatego 6 lipca Tsipras odbył telefoniczną rozmowę z Putinem – dzień po słynnym referendum, w których zdecydowana większość Greków opowiedziała się przeciw bailoutowi i kolejnym oszczędnościom forsowanym przez wierzycieli. Z podsumowania tej rozmowy udostępnionego przez Rosję wynika jednak tylko, że przywódcy dyskutowali o wynikach referendum oraz omawiali „niektóre kwestie związane z dalszą współpracą rosyjsko-grecką”.

Możliwe, że telefon Tsiprasa był tylko częścią blefu, którego celem było umocnienie jego pozycji negocjacyjnej wobec wierzycieli i pokazanie im, że Grecja ma inne opcje do wyboru. Jeśli tak, blef zadziałał, jednak nie w taki sposób, jak oczekiwano. 8 lipca szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział Tsiprasowi: „Szukaj pomocy wśród swoich przyjaciół, nie wśród wrogów, szczególnie, jeśli oni nie są w stanie ci pomóc”. W ten sposób Tusk wydawał się sugerować, że Tsipras zwracał się do Putina z prośbą o wsparcie.

>>> Czytaj też: Najbardziej zadłużone państwa świata. Grecja powoli dogania Japonię

Tusk jednak pomylił się co do jednak rzeczy: Rosja z łatwością mogłaby zapewnić Grecji opisywane przez „To Vima” 10 mld dol. Choć kraj Putina boleśnie odczuwa załamanie cen ropy, wciąż ma ponad 360 mld dol. rezerw walutowych. Prezydent Rosji ostatecznie nie zaoferował jednak Atenom swojej pomocy.

Aleksander Buanow z Moscow Carnegie Center, który niegdyś pracował jako rosyjski dyplomata w Grecji, twierdzi, że Putin nie zyskałby wiele na tym interesie. Wsparcie Grecji nie zapewniłoby głosy Aten przeciw gospodarczym sankcjom, głównie dlatego, ze rząd Tsiprasa nie jest wystarczająco stabilny. Rosja nie zyskałaby też dostępu do żadnych cennych aktywów.

Zwolennicy teorii spiskowych na blogu Zero Hedge twierdzą jednak, ze Putin musiał się wycofać, robiąc ustępstwo wobec kanclerz Niemiec Angeli Merkel:

„Merkel ma teraz ogromny dług wdzięczności do spłacenia wobec Putina, który zdradził greckich „marksistów”. Pozwoliło to strefie euro pozostać w obecnym kształcie. Pytanie, czego chce Władimir w zamian za porzucenie greckiego rządu i greckich aktywów”.

Dyskusja ta przypomina nieco obawy pojawiające się wśród Ukraińców. Boją się oni, że Stany Zjednoczone wyprzedają Ukrainę Putinowi w zamian za pomoc w osiągnięciu porozumienia z Iranem. Idąc tropem tej wątpliwej logiki, czy można przypuszczać, że brak interwencji UE w Grecji był europejską częścią tego samego porozumienia, które pozwoliło Putinowi zamrozić konflikt na Ukrainie za cichą zgodną jego zachodnich przeciwników?

Taka teoria byłaby jednak prawdopodobnie zbyt wygodna. Jak na razie, zachowanie Putina zarówno w kwestii Iranu, jak i greckiego kryzysu, pokazuje, że nie jest on obłąkanym dyktatorem. Robi, co może, by zasygnalizować zachodnim liderom, że jest odpowiedzialnym graczem, który wykazuje się agresją tylko wtedy, gdy przedmiotem sporu są tereny uznawane za własność Rosji. Nie prosi przy tym o wiele w zamian. Chce tylko, by przymknąć oko na jego próby obalenia Ukrainy i zdystansować się do antyrosyjskiego ukraińskiego rządu. To, w jaki sposób Zachód odpowie na kryzys na Ukrainie pokaże nam, czy zwolennicy teorii spiskowych mają trochę racji.

>>> Czytaj też: Koniec wszechmocy Angeli Merkel. Schaeuble staje się drugim kanclerzem Niemiec