Turcja nie wyśle swoich wojsk lądowych do Syrii - zapewnia premier tego kraju Ahmet Davutoglu.

Od kilku dni turecka armia dokonuje nalotów i ostrzeliwuje cele zarówno w Syrii, jak i w Turcji. Atakowane są cele związane z Państwem Islamskim oraz z ugrupowaniami kurdyjskimi. Władze w Ankarze mówią, że nie będzie eskalacji ataków, ale podkreślają też, że naloty będą trwały tak długo, jak będzie to konieczne.

Premier Ahmet Davutoglu powiedział dziennikarzom, że turecka ofensywa zmieni rzeczywistość w regionie, ale wykluczył wysłanie do Syrii wojsk lądowych. Od piątku trwają naloty na pozycje dżihadystów, ale także kurdyjskich bojowników. W nocy czołgi ostrzelały znajdującą się po syryjskiej stronie granicy wioskę Zor Morgar, zajmowaną przez Kurdów. Cztery osoby zostały ranne.

Kurdowie twierdzą, że Turcja, która atakuje ich zarówno w Syrii i w Iraku, pomaga tym samym fanatykom z Państwa Islamskiego. To właśnie Kurdowie są jedną z najważniejszych grup walczących z dżihadystami. Przeciwko tureckim ostrzałom zaprotestował już premier irackiego Kurdystanu Masud Barzani. Kilka miejscowych organizacji wezwało Turcję do zaprzestania nalotów. Kurdowie oświadczyli też, że w tej sytuacji, porozumienie pokojowe sprzed trzech lat przestaje istnieć.

Sytuacja w regionie jest najpoważniejsza od wielu miesięcy. Do tej pory Turcja nie angażowała się zbrojnie w konflikty w Syrii i w Iraku, ale teraz atakuje cele związane z fanatykami i Kurdami i tym samym otworzyła aż dwa fronty. Tureckie władze twierdzą, że powodem jest zagrożenie bezpieczeństwa kraju. Jutro w Brukseli mają się zebrać w tej sprawie ambasadorowie krajów NATO, którego Turcja także jest członkiem.

Reklama

Działania Turcji to odpowiedź na ubiegłotygodniową falę przemocy przy granicy turecko-syryjskiej. Tydzień temu w zamachu zorganizowanym przez Państwo Islamskie w tureckim mieście Suruc zginęły 32 osoby, ale do ataków dochodziło też ze strony Kurdów. Tureckie władze przeprowadziły też masowe aresztowania osób, oskarżanych o powiązanie zarówno z kurdyjskimi bojownikami, jak i radykałami z Państwa Islamskiego. W całym kraju zatrzymano niemal 350 osób. Doprowadziło to do zamieszek w Stambule, gdzie minionej nocy co najmniej jeden policjant i jeden aktywista ponieśli śmierć.