Na przestrzeni wieków istnienie państwa ukraińskiego zależało w ogromnej mierze od przychylności jej sąsiadów, z których najsilniejszymi wpływami odznaczały się Polska i Rosja. Tereny Ukrainy stanowiły istotny kierunek poszerzania gospodarczych działań, zwykle przez przejęcie nad nimi kontroli zbrojnej. Dziś nasze relacje z Ukrainą nie wykorzystują potencjału gospodarczego.

Ukraina jest w stanie wojny po tym, jak sprzeciwiła się interesom Rosji. Rada Najwyższa Ukrainy, w porozumieniu z prezydentem Petro Poroszenko, zarządza tym konfliktem w umiejętny i rozważny sposób. Pomimo ciągle rosnącego zagrożenia ukraińskie władze w sposób uporządkowany dowodzą działaniami na froncie, a oprócz tego prowadzą także umiejętną politykę zagraniczną. Nie ma ona błagalnego tonu i nie kieruje się wyłącznie bieżącymi potrzebami, ale stawia postulaty ważne dla przyszłości, jak na przykład bezpieczeństwo energetyczne. Charakteryzuje się skrupulatnością i widać w niej pewną zgodność z wcześniej założonym planem. Tak umiejętne i przemyślane działania pozwalają – nawet pomimo pewnych wewnętrznych nieporozumień – doszukiwać się w Ukrainie zjednoczonego narodu, który dojrzał do tego, aby stać się suwerennym i w pełni niepodległym.

Ta polityka nie byłaby jednak możliwa bez głośnego wsparcia militarnego i finansowego (głównie zza oceanu) i niemego sprzeciwu krajów Środkowej Europy w związku z agresywną polityką Kremla.

Ponieważ kraj zmuszony jest do wyznaczenia ścieżki rozwoju gospodarczego bez udziału Federacji Rosyjskiej pojawiają się na Ukrainie wcześniej nieznane wpływy pewnych określonych grup interesów, które ona racjonalnie przyjmuje i w miarę możliwości nimi rozporządza – w zgodzie z własnym pożytkiem społecznym. Sama jednak nie pozostaje bierna gdyż na własną rękę poszukuje opłacalnych sojuszników, sprzymierzeńców i partnerów gospodarczych dla nowo budującej się gospodarki. Dla przykładu w tym roku zawarła porozumienie odnośnie dostaw gazu z Węgrami oraz zatrudniła na stanowisko gubernatora obwodu odeskiego byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Na tej ścieżce Ukraińcy wypatrują również Unii Europejskiej.

Należy spodziewać się pogłębienia stosunków Ukrainy z Węgrami, Rumunią, Słowacją a nawet z Białorusią. Polska jest niestety brakującym ogniwem tego łańcucha. Obecna współpraca gospodarcza nie wykorzystuje nawet w połowie możliwości obu rynków. Dla naszego państwa Ukraina ma odrębną strategię. Traktuje nas jak… potencjalnego partnera. Przejawem tego podejścia było spotkanie premier Ewy Kopacz z premierem Ukrainy na początku roku, które zapoczątkowało negocjacje odnośnie współpracy w obszarze energetyki (chodziło o dostosowywania elektrowni tak, aby mogły one wykorzystywać także węgiel z Polski). Warunkiem powodzenia rozmów jaki postawiła ukraińska strona jest udzielenie przez Polskę kredytu na modernizację elektrowni w wysokości około 100 milionów euro w ciągu 10 lat.

Reklama

Polsko – ukraińskie rozmowy są jednak na tyle niekonkretne, że kwestia eksportu polskiego węgla nie jest wcale pewna. Wicepremier Janusz Piechociński przyznał, że Ukraińcy zgłosili zapotrzebowanie na nasz węgiel, ale chcieli go otrzymać za darmo. Ostatecznie żadne wiążące porozumienie dotąd nie zostało zawarte. Czy za kilka miesięcy okaże się, że zakończenie będzie podobne, jak w przypadku prób podłączenia Polski do ropociągu Odessa- Brody kilka lat temu? Do realizacji tamtego planu nie doszło.

Jeśli Polska nie chce za kila lat ocknąć się jako najbardziej stratne państwo w kontaktach z Ukrainą powinna szybko zacząć podejmować bardziej intensywne działania, np. doprowadzić do podpisania umowy o dostawy węgla i to z klauzulą określającą kiedy ma zostać dostarczona pierwsza transza. Powinniśmy także wznowić rozmowy odnośnie dostaw kaspijskiej ropy i pozyskać od Unii Europejskiej środki na współfinansowanie tego projektu. Oddzielną kwestią, choć bardziej delikatną, jest możliwość dostaw sprzętu wojskowego. Na tym polu pojawia się jednak duże ryzyko polityczne.

Dla zapewnienia współpracy z Ukrainą i oszacowania potrzeb jej gospodarki powinniśmy również w najbliższych miesiącach zorganizować misję gospodarczą. Wielu polskich przedsiębiorców posiada towary, na które na Ukrainie jest zapotrzebowanie, jednak bez odpowiedniego wsparcia nie przedostaną się oni na rynek Ukraiński.

Eksport towarów z Polski na Ukrainę jest znacznie mniejszy niż wynikałoby to z potencjału ukraińskiego rynku. Na Ukrainie wytworzyła się ogromna przestrzeń do zbytu polskich produktów. Nasze przedsiębiorstwa miałaby możliwość do uzyskania ogromnych zysków z takiego handlu, ale wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach taka sytuacja nie będzie miała miejsca – z dwóch powodów: po pierwsze ukraiński rząd uniemożliwia swobodną sprzedaż towarów, po drugie po stronie ukraińskiej brakuje kapitału.

>>> Czytaj też: Ukraina się wyprzedaje. Polska może włączyć się do gry

Dotychczasowe działania Polski, czyli między innymi przyjmowanie rannych żołnierzy do szpitali, finansowanie studentom pobytu i nauki czy propozycja zniesienia wiz na teren całej Unii Europejskiej są bardzo dobrymi posunięciami, ale brak w nich konsekwencji. Powinniśmy ustalić proste zasady i oczekiwać czegoś realnego w zamian – bezinteresowne gesty solidarności mogą zwyczajnie osłabić naszą pozycję negocjacyjną.

Trzeba także pamiętać, że im więcej Ukraina dostanie z Zachodu, tym mniej będzie skłonna do rozmów z nami. Każda drobna umowa gospodarcza z sąsiadami będzie malutką cegiełką budującą mur odgradzający nas od potencjalnych korzyści współpracy z Ukrainą.

Według danych zamieszczonych przez firmę exportgroup.pl eksport na Ukrainę polskich produktów w poprzednich latach kształtował się na poziomie od kilku do kilkunastu procent. Na koniec 2012 r. wyniósł on 5279,6 mln dol., czyli wzrósł o 12,6 proc. względem początku roku 2012. Rynek ten jest znacznie bardziej chłonny i należy przypuszczać, że gdyby nie wprowadzanie embarga oraz podwyższanie ceł sprzedaż krajowych producentów byłaby znacznie wyższa.

Można przyjąć, że jeżeli nie dojdzie do jakiś spektakularnych zmian pozbawiających Ukrainę większej części własnego terytorium, to kraj będzie się rozwijał przy całkowitym uniezależnieniu od Rosji.

Według exportgroup.pl największym dostawcą towarów na Ukrainę jeszcze w roku 2012 była Rosja. Teraz powstała do wypełnienia ogromna luka. Czy zatem można pozostawić ten rynek bardziej zamożnym państwom, które zechcą kredytować swoje dostawy? Nie.

Wielu naszych eksporterów zna już ten rynek i szkoda byłoby go stracić. Najlepszym scenariuszem, jaki Polska powinna realizować jest wejście klinem między zachodnie dotacje a restrykcyjną dla nas wewnętrzną politykę Ukrainy.

Powinniśmy uzyskać pewną część rynku poprzez eksport nawet niewielkiej ilości towarów i dostosowywać na bieżąco ceny tak, by nie stracić i aby nie zrazić do nas pogrążonych w wojnie sąsiadów. Do takiej ingerencji potrzeba politycznych zapewnień.

Wprowadzenie przez Ukrainę embarga na polską wieprzowinę jest narzędziem politycznej rozgrywki, do której Ukraina została zmuszona. Odblokowanie polskich dostaw wieprzowiny i ponowna blokada w roku 2014 miały pokazać Polsce, jak ważny jest dla nas handel z Ukrainą i sprawdzić nasze zaangażowanie w tej kwestii. Rząd Ukrainy zdaje sobie doskonale sprawę z tego jak wiele Polska może dokonać w jej sprawie na arenie międzynarodowej. Wynika więc z tego, że w najbliższych latach musi nastąpić konfrontacja polskich interesów z potrzebami Ukrainy, w których realizację zaangażuje się wiele państw poszukujących nowych z ścieżek rozwoju, choćby Gruzja, Rumunia, Litwa czy Estonia.

Autor jest członkiem Studenckiego Koła Naukowego Analiz i Prognozowania Gospodarczego „4Future” z Uniwersytetu Łódzkiego wyróżnionego w kategorii „Najlepszy studencki zespół analityczny” w konkursie NBP na najlepszych analityków makroekonomicznych roku.