Jeśli Rosja spróbuje przetestować spójność Sojuszu Północnoatlantyckiego, uczyni to właśnie w odniesieniu do państw bałtyckich. Jeśli ta spójność zostanie podważona, NATO przestanie się liczyć. Zamieni się w klub dyskusyjny. Wobec Ukrainy Pakt nie miał i nie ma żadnych zobowiązań. Jego bezwład po aneksji Krymu i zainspirowaniu przez Rosję rebelii w Donbasie był do pewnego stopnia zrozumiały. Nie będzie zrozumiały, gdy ucierpią pełnoprawni członkowie Sojuszu. W tym sensie zabiegi prezydenta Dudy o wzmocnienie relacji ze stolicami państw bałtyckich mają jak najbardziej sens. Można się pokusić o tezę, że dziś w polskiej polityce bezpieczeństwa Tallin jest ważniejszy niż Kijów.

Ukraina ma wielkie szanse, by zaprzepaścić szansę na reformy. Nie otrzymała nawet cienia zapewnienia, że drzwi do Unii Europejskiej są dla niej otwarte. NATO powiedziało wyraźnie, że nie widzi jej w swoim gronie. Nad Dnieprem obserwujemy renesans demokracji oligarchicznej, w której na głównego gracza u boku prezydenta Petra Poroszenki wyrasta Konstantin Grigoryszyn, szemrany biznesmen legitymujący się paszportem Federacji Rosyjskiej i Cypru, na co dzień mieszkający w Moskwie. W tej sytuacji krytyka Dudy za to, że zapomina o Kijowie, a buduje egzotyczne Międzymorze od Tallina po Konstancę, jest niedorzeczna.

Po aneksji Krymu Międzymorze zyskało poważny argument integrujący. Jest nim obawa o własne granice. Dla Bałtów to obawa o byt. Polskę, państwa bałtyckie i Rumunię łączą w tej chwili konkretne zadania. Państwa te muszą przełamać niechęć starego NATO do kwestii baz w nowym Sojuszu. Rumuni już goszczą Amerykanów w Deveselu (elementy tarczy antyrakietowej, które mają być w pełni operacyjne w tym roku) i w Konstancy (logistyczna baza „Mihail Kogălniceanu”). Reszta o to zabiega. Swoje weto w tej sprawie zgłaszają Niemcy, powołując się na porozumienia z Rosją z 1997 r. Wizyta w Estonii i planowany miniszczyt NATO w Bukareszcie mają zwiększyć szanse na jego przełamanie. W tym sensie Międzymorze przestaje być pomysłem abstrakcyjnym.

Tak samo jak nie są abstrakcyjne zagrożenia ze strony Rosji dla tej grupy państw. Jeszcze przed wizytą Dudy w Tallinie byliśmy świadkami wydarzenia bez precedensu. Rosyjski sąd w Pskowie skazał funkcjonariusza estońskich służb specjalnych na 15 lat więzienia za rzekomy przemyt broni i nielegalne przekroczenie granicy. Jak przekonuje Tallin, Eston Khover został uprowadzony przez FSB. Uwięzienie funkcjonariusza w rosyjskim więzieniu Lefortowo potępiła Unia Europejska, uznając je za złamanie prawa międzynarodowego. Takich gestów pod adresem NATO i UE będzie znacznie więcej. Jeśli można bez konsekwencji skazać na 15 lat oficera służb specjalnych Sojuszu, dlaczego nie pójść krok dalej? Rosja będzie próbowała rozegrać region Europy Środkowej. Podzielić go i tym samym osłabić. W tym kontekście wizyta Dudy wykracza daleko poza politykę symboli.

Reklama

>>> Czytaj też: Od Bałtyku po Morze Śródziemne. Duda liczy na współpracę państw w Europie Środkowej