Prace do tego zmierzające były najbardziej zaawansowane w latach 2007-2008, jednak wybuch globalnego kryzysu finansowego oraz późniejsze perturbacje, skutecznie te działania powstrzymały.

Ujawnienie słabych stron mechanizmów obowiązujących w strefie euro oraz uświadomienie zagrożeń i możliwych negatywnych konsekwencji wynikających z obecności w niej, odsunęło plany Polski w tym zakresie na dalszą przyszłość. Tym bardziej, że w czasie kryzysu uwidoczniły się w ewidentny sposób korzyści z pozostawania poza strefą euro, w szczególności posiadanie własnej waluty oraz możliwość prowadzenia niezależnej polityki monetarnej, dostosowanej do warunków panujących w kraju. To głównie dzięki działaniu mechanizmów dostosowawczych w zakresie płynnego kursu złotego, Polska nie tylko uniknęła recesji, ale była w stanie zachować gospodarkę w dobrej kondycji. Zmiany kursowe pozwoliły utrzymać konkurencyjność i opłacalność eksportu i w efekcie zyskać miano zielonej wyspy na tle znajdującej się w recesji gospodarki strefy euro. Te dostosowania miały także długofalowe pozytywne konsekwencje, które uwidaczniają się również obecnie, gdy scenariusz się w pewnym stopniu powtarza. W warunkach spowolnienia na świecie polska gospodarka znów jest w czołówce pod względem dynamiki PKB, także głównie dzięki eksportowi, który dodatkowo w ostatnich latach uległ geograficznej dywersyfikacji, uodparniając się na lokalne wahania koniunktury.

W przypadku wchodzenia do strefy euro, zagadnieniem o kluczowym znaczeniu dla przyszłości gospodarki, jest ustalenie kursu wymiany lokalnej waluty na euro. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie konsekwencje mogłoby mieć ustalanie go w latach 2007-2008, gdy złoty był wyjątkowo mocny. Od 2004 do 2008 r., czyli w ciągu pierwszych czterech lat obecności Polski w Unii Europejskiej, kurs euro obniżył się z 4,7- 4,9 zł do 3,2 zł, a więc o jedną trzecią. Zamrożenie go w okolicach tego poziomu tuż przed kryzysem, uczyniłoby niemożliwym późniejsze wykorzystanie zalet płynnego kursu własnej waluty. Skalę tych zalet obrazuje późniejsze umocnienie euro z 3,2 zł do poziomu 4,6-4,7 zł w okresie największego nasilenia kryzysowych zjawisk na rynkach finansowych.

Po ich ustąpieniu, kurs euro od około pięciu lat trzyma się w okolicach 4,2 zł z niewielkimi odchyleniami od tego poziomu, spowodowanymi głównie napięciami na rynkach finansowych. Wciąż więc jest o około 30 proc. wyższy niż w latach 2007-2008. Obecny jego poziom umożliwia utrzymanie wysokiego tempa wzrostu gospodarczego, konkurencyjność eksportu i jego wysoką dynamikę, mimo światoweego spowolnienia. W przypadku zamrożenia go na wspomnianym niższym poziomie, dostosowawcze mechanizmy rynkowe uderzyłyby w realną gospodarkę.

Reklama

W długim terminie, dzięki solidnym podstawom i dobrym perspektywom gospodarki, złoty powinien wykazywać stałą tendencję do umacniania się, jednak ten czas powinien być wykorzystany na poprawę konkurencyjności i unowocześnienie gospodarki, bo tylko wówczas będzie ona mogła z powodzeniem funkcjonować w warunkach wspólnej waluty i polityki pieniężnej, unikając kłopotów typowych dla słabiej konkurencyjnych gospodarek Europy Południowej.

Czas bez euro działa więc na naszą korzyść, ale warto go odpowiednio spożytkować.

W myśleniu o terminie przejęcia euro należy również brać pod uwagę konieczne do spełnienia wymogi formalne, określone w Traktacie z Maastricht, a więc przede wszystkim dotyczące finansów państwa i zrównoważenia budżetu. Jednocześnie nie można ich rozpatrywać w oderwaniu od realiów politycznych, czyli zarówno opinii obywateli, jak i woli polityków, mających decydujący głos w tej sprawie. Generalnie w Polsce, ale także w wielu innych krajach, klimat polityczny nie jest najbardziej sprzyjający procesom integracji w ramach Unii Europejskiej, w dotychczasowym jej kształcie, zarówno jeśli chodzi o rozwiązania instytucjonalne, jak i stricte gospodarcze. W Polsce coraz większa grupa polityków, niezależnie od opcji, jest sceptycznie nastawiona do koncepcji szybkiej drogi do strefy euro, a zbliżające się wybory mogą skutkować jeszcze większą dawką tego sceptycyzmu, czy wręcz niechęci.

>>> Czytaj też: Wolny handel nie jest dobry dla wszystkich. Zobacz, jak rosła potęga Niemiec i jak zniszczono Grecję