Niektóre z europejskich ugrupowań politycznych poważnie myślą jeśli nie o likwidacji strefy Schengen, to o istotnym ograniczeniu jej funkcjonowania.

Napływ imigrantów i międzynarodowy terroryzm podkopują strefę Schengen – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.

„Schengen było świetne 40 lat temu, ale się przeżyło” – mówił w poniedziałek Nigel Farage, lider Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa.

O potrzebie zamknięcia ograniczenia swobodnego przepływu osób na granicach mówią jednak także przedstawiciele partii związanych z głównym nurtem. Duński rząd, uzależniony od poparcia antyimigranckiej Duńskiej Partii Ludowej, poinformował, że wprowadzi kontrole wymierzone w nielegalną imigrację i przemyt. Z kolei Nicolas Sarkozy chce zawęzić strefę Schengen tylko do tych krajów, które prowadzą jednakową politykę imigracyjną.

Nastroje studzi brytyjski politolog prof. Christian Kunert, który uważa, że to tylko retoryka, mająca na celu postraszenie krajów przeciwnych dzieleniu się imigrantami.

Reklama

„Zadajmy sobie pytanie, czy kontrole graniczne rozwiązałyby problemy, z którymi się zmagamy. Do Niemiec najwięcej uchodźców dotarło w 1993 roku, czyli dwa lata przed przystąpieniem do Schengen” – wyjaśnia Kunert.

Jak dodaje politolog, spójrzmy też, co się dzieje w Macedonii czy Serbii, które nie należą do strefy Schengen. Żadna polityka ochrony granic nie będzie skuteczna przy takim napływie.

>>> Czytaj też: To już koniec otwartych granic w Europie? Niemcy grożą wprowadzeniem kontroli