Ajenci prowadzący bufety w szkole twierdzą, że część sklepików zniknie z tych placówek. Według nich, ta działalność po prostu przestanie się opłacać.

1 września wchodzą w życie przepisy nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Rozporządzenie wykonawcze zostało podpisane, ale nie ukazało się jeszcze w "Dzienniku Ustaw" i nie jest obowiązującym prawem.

W związku z tym, w Trójmieście ajenci zajmujący się żywieniem w szkołach nie podpisują umów. Jeden z nich tłumaczy, że ta działalność stała się nieopłacalna i część ajentów nie podpisuje umów również z tego powodu. Według niego, prowadzenie sklepików szkolnych przestaje być racjonalne, bo wynik finansowy będzie ujemny, gdyż ustawodawca wprowadził zbyt restrykcyjne przepisy. "Nie będzie sklepików w szkołach i taki jest finał tego rozporządzenia" - mówi anonimowo. Jak tłumaczy, bufety szkolne musiałyby podnieść ceny. Według niego, z przeprowadzonych wyliczeń wynika, że średni produkt, na przykład kanapka przygotowana zgodnie z nowymi przepisami, powinien kosztować od 3 do 7 złotych, a dziecko dotychczas przeciętnie miało do wydania w sklepiku 4 złote. Tłumaczy, że ajenci nie mogą inwestować w produkty, których potem nie będą mogli sprzedać.

Dzieci będą mogły kupić w szkole kanapkę tylko z ciemnym pieczywem, ale z białym - już nie. Generalnie, dozwolona będzie sprzedaż nieprzetworzonych produktów oraz z pełnego ziarna, świeżych owoców i warzyw, chudych wędlin i mięs. Dozwolone będzie używanie ziołowych przypraw i ograniczonych ilości soli. W bufetach nie będzie sosów, z wyjątkiem określonego rodzaju ketchupu.

Nie można będzie kupić słodkich produktów, takich jak drożdżówki i jagodzianki czy klasycznych naleśników. Herbata będzie bez cukru albo słodzona naturalnym miodem.

Reklama