Jak relacjonuje śledzący ich pochód przez Węgry wysłannik Polskiego Radia Tomasz Jędruchów, wielu maszerujących skanduje po angielsku: "Chcemy autobusów!". To ci, którym poprzedniej nocy nie udało się dołączyć do autobusowego konwoju z Budapesztu oraz autostrady M1 do Austrii. Węgierska policja oświadczyła jednak, że więcej żadnych autobusów nie będzie. Do tej pory imigranci korzystali z pociągów, jednak po tym, jak węgierskie koleje sprzedawały bilety na nieistniejące pociągi bądź też odmawiały zwrotu pieniędzy za odwołane połączenia - tylko nieliczni decydują się na takie ryzyko. Pozostały więc własne nogi.

>>> Czytaj też: Nikt nie wie, jak rozwiązać migracyjny kryzys. Zobacz, skąd napływają uchodźcy

Uciekinierzy idą nie tylko z Budapesztu, ale i z obozów dla uchodźców rozlokowanych na terenie całych Węgier. Każdej grupie towarzyszą policjanci, którzy starają się kierować ich na boczne drogi. Noc imigranci spędzili pod gołym niebem. W związku ze zmianą pogody wielu z nich nie zmrużyło oka, bo ogrzewali się przy ogniskach.

Na trasie przemarszu uchodźców pojawiają się okoliczni mieszkańcy, którzy mają dla nich przygotowane jedzenie i napoje oraz środki czystości i ubrania, które mogą im pomóc w tej wędrówce. Instytucje państwowe i rządowe nadal nie włączają się w pomoc potrzebującym.

Reklama